Staruszka naciągała na kredyty
Afera we wsi Rudnik nad Sanem koło Stalowej Woli. 76-letnia kobieta naciągnęła na kredyty kilkunastu swoich znajomych. Prosiła o pieniądze na remont i leki. Obiecywała, że wszystko odda. Ludzie spieszyli staruszce z pomocą, zaciągali w bankach kredyty, ale ta ich nie spłacała. W końcu ich pensje zajął komornik.
76-letnia pani Władysława z Rudnika nad Sanem naciągnęła na kredyty kilkunastu swoich sąsiadów. Nikt nie przypuszczał, że zostanie tak oszukany.
- Przyszła do domu, poprosiła, opłaciła mi autobus i pieniądze wzięła. Jeszcze ja dwa razy do Stalowej Woli jeździłam z Rudnika, bo trzeba było zaświadczenie, czy mam emeryturę - opowiada pani Stanisława, jedna z pokrzywdzonych.
- Ja będę płacić. Jedno skończę, to drugie będę płacić. Chciałam jeden kredyt spłacić drugim, ale tak się nie da, szkoda gadać - mówi pani Władysława.
Naciągnięci sąsiedzi są ofiarami spirali kredytowej pani Władysławy. Staruszka sprytnie wykorzystała sympatię swoich znajomych. Teraz twierdzi, że spokojnie wszystko spłaci.
- Tak, tak, bo cygan to zawszy powie. Każdy święty ma swoje wykręty to i ona ma takie same. Ja sobie nerwy psuję i potem jestem cała chora - twierdzi pani Stanisława, pokrzywdzona.
- Ja mam 1500 zł, to spłacę. Nie wiem, gdzie mi się te pieniądze rozeszły, ja nikomu nie dałam. Pieniądz pieniądza gnał! - tłumaczy pani Władysława.
Staruszka nabrała już tyle kredytów, że sama nie wie, które z nich spłaciła.
Reporter: A wie pani ile ma pani jeszcze spłacić? Policzyła to pani?
Pani Władysława: Wiem i będę spłacać.
Reporter: Jaka to jest kwota?
Pani Władysława: Ja nie liczę.
- Ona ze 20 osób wzięła tak pod kant, aby tylko remonty synowi zrobić - mówi jedna z pokrzywdzonych kobiet.
- My o tych wszystkich oszukanych nie wiemy - dodaje inna.
Patowa sytuacja trwa we wsi już kilkanaście lat. Niektórzy z poszkodowanych do tej pory nie odzyskali ani złotówki.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych mfrydrych@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)