"Szukam sponsora" - piekło 21-latki

"Szukam sponsora" - piekło 21-latki

21-letnia Anna przeżyła piekło, kiedy w internecie pojawiły się jej zdjęcia i erotyczne ogłoszenia. W jednej chwili trafiła na usta całego Rybnika, została rozpoznawana na ulicy, odbierała setki telefonów i SMS-sów z erotycznymi propozycjami. Okazało się, że ogłoszenia zamieścił Rafał L., były chłopak jej koleżanki. Nękana kobieta szukała pomocy w prokuraturze, ta jednak sprawę umorzyła.

- Stałam na przystanku. Zauważyło mnie dwóch chłopaków. Rozmawiali o tym, że jestem tą k...ą z ogłoszenia. Straciłam bardzo wielu znajomych, oni nawet nie pytali, czy to jest prawda - opowiada skrzywdzona kobieta.

Koszmar 21-letniej Anny z Rybnika zaczął się w listopadzie ubiegłego roku. Ktoś w jej imieniu proponował usługi seksualne. Wykorzystywał do tego różne strony internetowe. 

- Osoba z internetowego czata dzwoniła do mnie i pytała, ile bym chciała za stosunek. Nie wiedziałam, o co chodzi. Weszłam na ten czat i zapytałam, kim jest człowiek, który się pode mnie podszywa. Odpisał, że jest moim starym znajomym. Wtedy już się zorientowałam - opowiada pani Anna.

Okazało się, że osoba, która podaje się za panią Annę, to były chłopak jej koleżanki. Dziewczyna widziała go dwa razy w życiu. Ale internetowe pogawędki to nie jedyne działania mężczyzny, które miały upokorzyć dziewczynę.

- Później pojawiły się ogłoszenia na portalu www.rybnik.com.pl. W ogłoszeniach towarzyskich zamieścił moje zdjęcia i informację, że szukam sponsora. Telefonów było mnóstwo, co minutę-dwie. Pytali, ile bym chciała za stosunek, ile za seks oralny - opowiada pani Anna.

Zapytaliśmy Rafała L., dlaczego postanowił zrujnować życie pani Annie. Mężczyzna nie chciał z nami rozmawiać. Groził, że wezwie policję i powoływał się na... ochronę danych osobowych.

Nękana kobieta zachowała wszystkie SMS-y i ogłoszenia. Kiedy na policji nie uzyskała pomocy, zwróciła się do adwokata. Następnie sprawa trafiła do prokuratury.

- Prokuratura stwierdziła, że nie ma tam żadnych dowodów na popełnienie przestępstwa - mówi pani Anna.

- Można powiedzieć, że życie przerosło przepisy kodeksu karnego. Zachowanie, które określiliśmy jako dolegliwie i naganne od strony etycznej nie ma swojego odpowiednika w kodeksach karnych - tłumaczy Jacek Sławik z Prokuratury Rejonowej w Rybniku.

Ogłoszenia ukazywały się dalej. Adwokat pani Anny zdecydował się na kolejny krok.

- Wystąpiłem do pana L. z wezwaniem, żeby zapłacił 20 tys. zł zadośćuczynienia. Oceniłem, że ta kwota zachęci go do usunięcia tych treści z internetu. Tak też się stało. Zaczęła się dyskusja na temat kwoty, jaką pan L. musi zapłacić - opowiada Janusz Miszkurka.

Pani Anna założyła, więc sprawę w Sądzie Okręgowym w Gliwicach. Zawarto ugodę.

- Warunkami ugody były przeprosiny w internecie w ciągu 7 dni oraz 2,5 tys. zł w ratach po 100 zł. Przeprosiny nie ukazały się do dnia dzisiejszego - mówi nękana kobieta.

Obecnie pani Anna nie przypomina dziewczyny ze zdjęć. Zmieniła sposób ubierania się oraz fryzurę.

- Ten wyrok jest bardzo ważny, bo da odwagę wszystkim skrzywdzonym w Internecie, aby występowali do sądu i szukali ochrony - mówi Janusz Miszkurka, adwokat pani Anny.*


* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)