Ten ostatni skok...

Ten ostatni skok...

Wakacje to czas wypoczynku i zabawy. Niestety, często także brawury i nieodpowiedzialności. Co roku w Polsce około 200 osób łamie kręgosłup podczas skoków do wody. Część z nich ginie, inni do końca życia skazani są na wózek inwalidzki. W Interwencji historia osób, które wykonały ten ostatni skok do wody. Jak sobie radzą, czego potrzebują, co by zmienili?

- To było pod Siedlcami. Poszedłem nad staw, skoczyłem do wody na głowę i stało się. Gdy uderzyłem, pojawiła się cisza i bezradność, nic więcej. Zacząłem się topić. Czekałem tylko, żeby mnie ktoś wyciągnął, żeby nie potraktowali tego jako żart. Byłem po piwku. Może nie po jednym, ale nie byłem aż taki pijany - opowiada Krzysztof Śliwka, częściowo sparaliżowany po skoku do wody. 

- Najdziwniejszy przypadek, to taki, gdzie dorosła osoba skoczyła do plastikowego basenu, który miał 40 cm głębokości. Mężczyzna ważył 100 kg, chciał zademonstrować dzieciom, jak się pływa w basenie. Trudno zrozumieć rodzinie i pacjentowi, że to, co się stało po skoku, nie będzie mogło być naprawione, przynajmniej przy dzisiejszym poziomie wiedzy - mówi dr Paweł Baranowski, dyrektor Centrum Rehabilitacji STOCER w Konstancinie.

- 28 lat temu skoczyłem do bardzo płytkiej rzeki, do Liwca. Miałem wtedy 16 lat. Świat się wtedy całkowicie zawalił. Nie poddałem się jednak. Chciałem mieć kontakt z ludźmi. Wziąłem długopis w usta po to, żeby później zacząć malować. Zostałem członkiem światowego związku artystów malujących ustami i nogami. Zacząłem sprzedawać swoje prace. Przy okazji tego buntu, tej niemożliwości wchodzenia do różnych instytucji, pojawił się pomysł na stworzenie Integracji.

16 lat temu doszliśmy z przyjaciółmi do wniosku, że trzeba stworzyć silną organizację, która będzie walczyła z tymi absurdami. To niesamowite, ale dziś praktycznie nie dostrzegam wózka - wspomina Piotr Pawłowski, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół "Integracji".

- Później trzeba się było od nowa uczyć myć zęby, jeść, ubierać się. Kiedyś się chodziło, teraz trzeba było uczyć się jeździć, tak jak małe dziecko uczy się chodzić. Ważną rzeczą jest psychika. Jeśli się tego nie zaakceptuje, to trudno sobie poradzić - podsumowuje Dominik Wietrak, który złamał kręgosłup po skoku do wody.*

* skrót materiału

Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski

abogoryja@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)