Woda przeszła - problemy zostały
Przerażający obraz Podkarpacia. Na zalanych przez drugą falę powodziową terenach ludzie z coraz mniejszą nadzieją wypatrują pomocy. W niektórych miejscach wciąż stoi woda, w innych pozostał szlam i błoto. Część osób nie ma do czego wracać. Żyją o wodzie, chlebie i konserwach. Mówią, że politycy o nich zapomnieli. Większość powodzian chciałaby zacząć nowe życie z dala od zalanych terenów. Czy mają na to szanse?
- Od czterech tygodni, jak zaczęła się powódź, jeszcze nie stąpałam po suchym gruncie.
Oni nie wiedzą, co zrobić z wodą, a my mamy wiedzieć? - pyta Ewa Skiba, mieszkanka zalanej części Tarnobrzega.
- Nie głoduję, ale widać po spodniach. Schudłem już 12 kilogramów. Tylko woda, konserwy i chleb. Już piąty tydzień się zaczął - dodaje Sławomir Zych z Tarnobrzega.
Zdenerwowani są także mieszkańcy zalanych terenów koło miasta: Ludzie biedni, tacy jak my, to dają konserwy, chleb, chemię, bo człowiek by zginął. Gumiaki dostałem od ludzi, a co rząd dał? G?no dał! - mówi Wiesław Kozioł z Sokolników koło Tarnobrzega.
- Nie wiem, co dalej. Czy ktoś coś obiecuje, jakiś dach nad głową? Na razie nikt. Czekamy.
Od pierwszej powodzi nie było tu nikogo z naszych władz sandomierskich - dodaje Grażyna Gospodarczyk z miejscowości Koćmierzów koło Sandomierza.
- Wszystko nadaje się do rozbiórki. Tak powiedzieli. Było wysprzątane, odkażone już, kiedy przyszła druga powódź. Wszystko zniszczyła doszczętnie. Wszystkie meble, krzesła, wersalki poszły, nie zostało kompletnie nic - rozpacza Emilia Guła z miejscowości Ziempniów koło Mielca.
- Od władz dostaliśmy 6 tys. zł, a w czerwcu przyszła druga woda i dokończyła to, co zrobiła pierwsza powódź. Uprawy zalane, nawozy bardzo drogie, a ktoś mi mówi, że oferują dwa tysiące z agencji. Ja mam te zabłocone skrzynki droższe od tych pieniędzy - mówi Wiesław Kozioł z miejscowości Sokolniki koło Tarnobrzega.
- Musimy zabezpieczyć na czas remontu i budowy kontenery mieszkalne, a w dalszej części wzorem powodzi z 1997 roku wybudować domy mieszkalne, w których zamieszkają ci ludzie - zapowiada Leon Getinger, wójt gminy Czermin koło Mielca.
- Jeśli dostanę od rządu godne pieniądze, to wyprowadzam się stąd nawet dzisiaj. Będę prowadził samo gospodarstwo - mówi Wiesław Kozioł z miejscowości Sokolniki koło Tarnobrzega.
- Większa część mieszkańców chce, żeby rząd dał im pieniądze. Chcą się gdzie indziej wybudować i tam szczęśliwie żyć - dodaje Stanisław Duma, sołtys Sokolniki koło Tarnobrzega.
- W tej chwili nie ma sensu czegokolwiek robić. Zostawić to w cholerę, omijać to miejsce z daleka i nie wracać tu. Nie ma po co tu wracać w tym momencie - mówi zrezygnowany Marek Tworek z miejscowości Trześń koło Tarnobrzega.*
* skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)