Wykopał zwłoki i odciął głowę
Wszystko dla miliona złotych odszkodowania. By wyłudzić pieniądze 24-letni Sławomir J. upozorował własną śmierć. Wykopał z grobu zwłoki, odciął głowę i spalił w samochodzie. Potem ukrywał się czekając na pieniądze. Wpadł, gdy chciał odwiedzić rodzinny dom.
1 lipca, miejscowość Różaniec koło Biłgoraja. Na polnej drodze piętnastu policjantów zatrzymuje poszukiwanego Sławomira J. karanego wcześniej za liczne włamania, kradzieże i jazdę po pijanemu.
- Wszystko wskazuje na to, że 24-latek ukrywał się w lasach, bowiem stamtąd wyszedł. Wpadł prosto w policyjną zasadzkę. Prawdopodobnie chciał odwiedzić dom. Widocznie odżywianie się leśnymi produktami mu nie służyło - relacjonuje Janusz Wójtowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Sławomir J. wyszedł w marcu na przepustkę z zakładu karnego, z której już do więzienia nie wrócił. Od tego czasu poszukiwał mężczyzny podobnego do siebie żeby go... zabić, a następnie upozorować własną śmierć. Planował wyłudzić pieniądze z odszkodowania.
- Był przygotowany na zabójstwo. Miał zamiar zwabić człowieka do swojego samochodu, obok fotela schował siekierę, mało tego, tak zorganizował swój samochód, żeby nie mieć problemów z zamachnięciem się tą siekierą - opowiada Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
24 czerwca Sławomir J. zdecydował się zrealizować makabryczny plan. Pojechał na cmentarz w Łukowej, by wykopać z grobu pochowanego dwa tygodnie wcześniej samobójcę. Trumnę ze zwłokami pomogli wyciągnąć mu ojciec Jan i siostrzeniec Dawid. Ale to nie koniec horroru: aby nie zidentyfikowano ciała po zębach, Sławomir J. zdecydował się... odrąbać siekierą głowę nieboszczyka.
Ciało bez odciętej głowy mężczyźni włożyli do auta Sławomira J. i pojechali na Podkarpacie, blisko ukraińskiej granicy. Pojazd oblali benzyną i podpalili. Sławomir J. rozpuścił wcześniej plotki, że ściga go ukraińska mafia. Gangsterzy rzekomo mieli dostarczyć jego głowę za wschodnią granicę.
- Niezwykle cenna okazała się wiedza i doświadczenie naszego policyjnego lekarza. Przyjrzał się on dokładnie spalonym zwłokom i na podstawie wstępnych oględzin wątroby stwierdził, że ten organ jest już w stanie rozkładu. Mieliśmy do czynienia z człowiekiem, który zmarł kilkanaście dni wcześniej - mówi Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
Sławomir J. i jego ojciec Jan nie przyznają się do winy. Jednak najmłodszy ze sprawców 18-stoletni Dawid opowiedział śledczym o wszystkim. Żona Mirosława H., mężczyzny, którego zwłoki zostały sprofanowane, jest w szoku. Tylko nam zdecydowała się opowiedzieć, co przeżywa.
- Do niedawna wspominałam męża jak się uśmiechał. Taką twarz żeśmy z dziećmi zapamiętali. Ale później zobaczyłam przy ekshumacji tę odciętą głowę i w tej chwili w taki sposób go widzę, za każdym razem - rozpacza pani Maria, wdowa po mężu, którego ciało wykopano z grobu.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że policja sprawdza okoliczności samobójstwa Mirosława H. Śledczy mają podejrzenia, że Sławomir J., mógł mieć coś wspólnego z jego śmiercią.
- Przyszedłem na grób oddać hołd. Niestety, zwłoki zbezcześcili moi krewni. Jest mi z tego powodu bardzo przykro - mówi Marian Jędruszko, krewny sprawców. *
* skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki
aborzecki@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)