Zmarł na malarię. Rodzina błagała o pomoc

Zmarł na malarię. Rodzina błagała o pomoc

Skandaliczny błąd lekarza. Na początku maja do szpitala w Jeleniej Górze trafił 42-letni Jacek Wiśniowski. Mężczyzna dopiero co wrócił z Papui-Nowej Gwinei, miał wysoką gorączkę, bolały go stawy i głowa. Rodzina mężczyzny sugerowała lekarzowi, że to może być malaria. Niestety, doktor Andrzej K. nie zlecił nawet badania krwi, by to sprawdzić. Pan Jacek zmarł. Za popełniony błąd sąd wymierzył lekarzowi... 1500 zł grzywny.

Jacek Wiśniowski miał 42 lata. Kochał podróże. Często wyjeżdżał do najbardziej egzotycznych zakątków świata. W 2008 roku postanowił zrealizować swoje marzenie o podróży do Papui-Nowej Gwinei. Jak się okazało, była to ostatnia podróż pana Jacka.

- Miał bardzo wysoką temperaturę, bolały go stawy, głowa i miał zażółcone białka oczu. Jacek na izbie przyjęć powiedział, że był w klimacie tropikalnym, że to może być malaria - wspomina Zenona Wiśniowska, matka zmarłego. 

- Kiedy pojawiłem się u niego w szpitalu, też miałem objawy malarii, brałem doksycyklinę. Jest to antybiotyk chroniący przed malarią i te dwa-trzy dni wyprzedzenia spowodowały, że całkiem łagodnie przeszedłem tę chorobę - dodaje Tomasz Kuźnicki, który był z Jackiem Wiśniowskim w Papui-Nowej Gwinei.

Ale w jeleniogórskim szpitalu zignorowano tę informację. Lekarz nie zlecił nawet badań krwi, które wyjaśniłyby, czy pan Jacek ma malarię. Powód? Weekend majowy.

- Lekarz nie chciał z nikim rozmawiać. Udało mi się dostać do dyżurki lekarskiej, zapytałem, czy Jacek bierze jakieś leki przeciwmalaryczne, pan doktor poinformował mnie, że bierze trzy antybiotyki, z których jeden działa przeciwmalarycznie. Potem okazało się to nieprawdą - mówi Tomasz Kuźnicki.

Stan pana Jacka coraz bardziej się pogarszał. Po kilku dniach mężczyzna został przeniesiony na oddział zakaźny szpitala we Wrocławiu. Niestety, było już za późno.

Matka zmarłego postanowiła walczyć o sprawiedliwość. Prokuratura postawila doktorowi Andrzejowi K. zarzuty i skierowała sprawę do sądu.

- Spotykaliśmy się z tym doktorem na korytarzu. Nigdy nie przeprosił, zresztą starał się mnie mijać nie patrząc w moją stronę - mówi Zenona Wiśniowska matka zmarłego.

- Biegła stwierdziła, że 1 maja, przy podjęciu właściwych działań, szansa wyleczenia pacjenta była między 50 a 70 procent, a już 2 maja ta możliwość spadła do 20 procent i każdego dnia malała - informuje Andrzej Wieja z Sądu Okręgowego Jeleniej Górze.

Sąd skazał Andrzeja K. na grzywnę i roczny zakaz wykonywania zawodu. Rodzina pana Jacka odetchnęła z ulgą, ale lekarz się odwołał.

- Nie stwierdzając permanentnego złego wykonywania obowiązków przez lekarza, sąd uchylił wobec niego zakaz wykonywania zawodu - mówi Andrzej Wieja z Sądu Okręgowego Jeleniej Górze.

- Nieraz grzywny za przejechanie na czerwonym świetle są surowsze niż to, co zostało orzeczone - uważa Bogdan Herdach, pełnomocnik matki zmarłego Jacka Wiśniowskiego.

Andrzej K. dalej pracuje w jeleniogórskim szpitalu. Ani dyrekcja szpitala, ani lekarz nie chcieli z nami rozmawiać.*



* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)