Dyscyplinarne zwolnienie za pomoc psu!

Dyscyplinarne zwolnienie za pomoc psu!

Straciła pracę, bo ratowała chorego psa. Pani Dorota została dyscyplinarnie zwolniona z Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu, bo opiekowała się psem Chico. Pracownicy twierdzą, że zwierzę mieszkało na terenie Wodociągów od urodzenia i zawsze otrzymywało od nich pomoc. Nowy prezes firmy uznał jednak, że pani Dorota "kradnie firmowy czas", a pies jest jej, a nie zakładu.

- Zajmowanie się psem w godzinach pracy, to w moim najgłębszym przekonaniu po prostu kradzież firmowego czasu - mówi Zdzisław Olejczyk, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu.

- Zaczynałam od sprzątania, później skończyłam szkołę i gdy poprzedniczka odeszła na emeryturę, zostałam starszym referentem do spraw techniczno-ekonomicznych - opowiada Dorota Kania. 

Wszystko skończyło się 22 listopada 2010 roku. Wtedy kobiecie wręczono dyscyplinarne zwolnienie. Za opiekę, w godzinach pracy, nad dziesięcioletnim psem - Chico.

- W sposób rażący naruszyła zasady bezpieczeństwa i higieny pracy poprzez to, że przychodziła z prywatnym psem do pracy - tłumaczy Konrad Antkowiak rzecznik prasowy MPWiK Wrocław.

- Myślałam, że dostanę upomnienie, ewentualnie naganę, ale nie dyscyplinarne zwolnienie, które przyznaje się za kradzież lub alkohol. Zostało mi nawet zarzucone, że pies stwarzał zagrożenie epidemiologiczne. Nie przedstawiono mu jednak żadnych dowodów z sanepidu, czy od weterynarza - rozpacza pani Dorota.

Pies Chico, co potwierdzają nasi rozmówcy, urodził się na terenie oczyszczalni mniej więcej dziesięć lat temu. Jak udało się nam ustalić, był otoczony podobną opieką jak oficjalny pies zakładu - Saba.

- W 2005 roku Chico został u nas odrobaczony i zaszczepiony na wściekliznę. Wtedy na terenie MPWiK została zaszczepiona także Saba. Prawdopodobnie obu psom założyliśmy książeczki - mówi Wojciech Bernacki, weterynarz.

- Chico był tu od zawsze, on się tam urodził i nikomu nie przeszkadzał. A teraz po dziesięciu latach wybucha taka sprawa - mówi Sylwester Gwizdała, pracownik kotłowni w MPWiK Wrocław.

- Osoba, która poprzednio pracowała na tym stanowisku potwierdziła, że panie z sekretariatu już wcześniej zajmowały się tymi zwierzętami, szczepiły je, karmiły - dodaje Marcin Rybak, dziennikarz Gazety Wrocławskiej.

Kilka miesięcy temu Chico zachorował na padaczkę. Pani Dorota mówi, że postanowiła się nim wtedy zaopiekować. Zaczęła więc zabierać psa do domu.

- Oficjalnie teraz on jest moim pieskiem. Drugi raz także zaopiekowałabym się chorym zwierzęciem - utrzymuje pani Dorota.

- Ja jestem szefem tej firmy i nie mogę tolerować sytuacji, w której pracownicy oczyszczalni zajmują się nawet najmilszym i najbardziej chorym psem na świecie - mówi Zdzisław Olejczyk, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu.

O tym, że pani Dorota zajmuje się psem w godzinach pracy poinformowano zarząd w anonimowym liście. Obecność psa w sekretariacie sprawdziła specjalna komisja.

- Być może bodźcem do zaprotestowania przeciwko psu było dla pracowników pojawienie się w firmie nowego prezesa i powołanie do życia systemu naszych wartości, który ma pokazać pracownikom, jak mają się zachowywać - zastanawia się Kondrat Antkowiak, rzecznik prasowy MPWiK we Wrocławiu.

Pani Dorota nie chce mówić źle o firmie. Boli ją jednak to, że została zwolniona w taki sposób. Dlatego oddała sprawę do sądu pracy. Nam udało się nieoficjalnie ustalić, że w przeszłości karą za na przykład alkohol w pracy było przeniesienie pracownika do innego oddziału MPWiK.

- Proponowaliśmy pani Kani, żeby zwróciła się do nas o zmianę wymiaru kary, ale pani Dorota postanowiła zwrócić się do państwa. Chcieliśmy jej zaproponować zwolnienie za porozumieniem stron - zdradza Zdzisław Olejczyk, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji we Wrocławiu.

- Uważamy, że kara była nieproporcjonalna do czynu. W naszym regulaminie przewidziane są również upomnienia i nagany - zauważa Maciej Mirowski ze Związków Zawodowych Wodociągi Wrocławskie.

- Chciałam podziękować osobom z firmy i spoza niej za wsparcie i pomoc. Te osoby będą wiedziały, o co chodzi. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie - mówi pani Dorota.*

* skrót materiału

Reporterka: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)