Kradzież w myjni i brak odszkodowania
Pan Piotr zostawił swój samochód w myjni, a gdy wrócił auta już nie było. Wszystko wskazuje na to, że złodziejem jest pracownik myjni. Niestety, samochód przepadł, a ubezpieczyciel uznał, że nie była to kradzież, a przywłaszczenie i odszkodowanie się nie należy. Pan Piotr od prawie roku pozostaje bez samochodu i pieniędzy.
20 lipca 2009 roku: tego dnia pan Piotr Brudnicki z Warszawy z pewnością nie zapomni do końca życia. Rankiem postanowił odprowadzić swój samochód do myjni, z której usług korzystał od dłuższego czasu. Gdy tylko pan Piotr podjechał, powitał go Arkadiusz M. - jeden ze znanych mu pracowników myjni.
- Zapytał, z jakiej usługi tego dnia chciałbym skorzystać, uzgodniliśmy zakres zlecenia. Umówiłem się, że umyte auto odbiorę za dwie-trzy godziny - wspomina pan Piotr.
Kiedy mężczyzna po dwóch godzinach pojawił się w myjni, przeżył szok. Okazało się, że nie ma ani jego BMW, ani pracownika, który wziął od niego kluczyki.
- Nie mogłem w to uwierzyć, natychmiast zawiadomiłem policję - opowiada właściciel BMW.
Policja zatrzymała pracownika myjni - Arkadiusza M. po kilku miesiącach. Okazało się, że tak naprawdę nazywa się Jarosław Ch. W myjni przedstawiał się nie swoim nazwiskiem, bo był już wcześniej karany. Z zarzutem przywłaszczenia samochodu pana Piotra, Jarosław Ch. oczekuje na wyrok w tymczasowym areszcie.
- Oskarżony odmawia składania wyjaśnień. Prokuratura zakwalifikowała ten czyn jako przestępstwo przywłaszczenia powierzonego mienia. Natomiast kwalifikacja prawna będzie mogła być zmieniona przez sąd. Wszystko będzie zależało od dalszych ustaleń śledczych - informuje Marcin Łochowski z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga w Warszawie.
Zaraz po utracie samochodu pan Piotr zgłosił się do firmy Allianz, w której miał wykupioną polisę autocasco swojego samochodu. Tam spotkała go jednak kolejna niemiła niespodzianka.
- Otrzymałem decyzję o odmowie wypłaty mi odszkodowania z powołaniem się na fakt jakobym auto utracił w wyniku nie kradzieży a przywłaszczenia. Podobno Allianz ubezpiecza moje auto tylko od kradzieży - mówi pan Piotr.
- Ubezpieczyciel jest po to, aby w razie jakichkolwiek problemów z przedmiotem ubezpieczenia zrekompensować nam straty niezależnie od tego, czy doszło do przywłaszczenia, kradzieży, czy nieumyślnego zagubienia - uważa Jacek Świeca, radca prawny z Kancelarii Kalwas i Wspólnicy.
Dlaczego Allianz twierdzi, że to przywłaszczenie a nie kradzież i dlaczego odmawia panu Piotrowi wypłaty odszkodowania? Chcieliśmy o to zapytać ubezpieczyciela. Niestety, ten odmówił nam wypowiedzi przed kamerą, przysyłając jedynie krótkie oświadczenie.:
"TU Allianz Polska w korespondencji kierowanej do Klienta kilkukrotnie wyjaśniało powody odmowy wypłaty odszkodowania oraz stanowisko w tej sprawie. W tej chwili sprawa została skierowana do rozpatrzenia przez sąd. Dlatego, jako jedna ze stron tego sporu, do czasu jego rozstrzygnięcia nie możemy udzielać żadnych komentarzy."
Jak się okazuje za zniknięcie samochodu pana Piotra odpowiedzialny nie czuje się nikt. Także właściciel feralnej myjni. Wiesław K. twierdzi, że kilka godzin wcześniej powiedział pracownikowi Arkadiuszowi M., by poszedł do domu. Ten jednak w myjni pozostał. Wiesław K. całą winą obarcza... pana Piotra.
- Ja uważam, że ta osoba dała kluczyki złodziejowi. Pytajcie właściciela samochodu, dlaczego on to zrobił - powiedział Wiesław K., właściciel myjni.
- Nie przekazałem kluczyków jakiejś przypadkowej osobie, w przypadkowym miejscu, tylko na terenie myjni samochodowej, z której usług już wielokrotnie wcześniej korzystałem. Dałem kluczyki osobie, którą rozpoznawałem, która przebywała wśród pozostałych pracowników myjni - mówi Piotr Brudnicki.
Mężczyzna postanowił domagać się swoich racji na drodze sądowej. Nie wyklucza walki z właścicielem myjni. Póki co, złożył pozew przeciwko ubezpieczycielowi.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)