Ma w laptopie poufne dane banku

Ma w laptopie poufne dane banku

Pan Waldemar trafił w internecie na niezabezpieczoną bazę danych. Był to spis klientów banku PKO BP. Dokument zawierał imiona, nazwiska, adresy i numery PESEL. Mężczyzna natychmiast poinformował o tym bank. Liczył na nagrodę. Tymczasem został oskarżony o próbę szantażu i hakerstwo.

W zeszłym roku pan Waldemar Nowak z Nakła nad Notecią szukał w internecie swojego kontrahenta. Wpisał jego dane w jedną z przeglądarek. Na ekranie komputera pojawiły się różne linki. Pan Waldemar otworzył jeden z nich i bardzo się zdziwił. Na ekranie pojawiła się baza danych.

- Baza zawiera chyba 1027 rekordów firm i ponad 60 osób fizycznych. Jest tam pełna dokumentacja: nazwy firm, adresy zamieszkania właścicieli, PESEL-e bądź regony, salda, numery ksiąg wieczystych i szereg innych rzeczy - wylicza pan Waldemar. 

Okazało się, że jest to baza klientów PKO BP. Pan Waldemar zadzwonił więc do banku.

- To były dane klientów, którzy nieterminowo albo w ogóle nie regulowali swoich zobowiązań w stosunku do banku. Przyznajemy się do błędu, ten plik był nienależycie zabezpieczony. Po otrzymaniu informacji, że ktoś uzyskał dostęp do tych danych, plik został usunięty - mówi Marek Ryczkowski z PKO BP.

- Baza zniknęła, ale ja ją nadal mam w komputerze. Proponowałem, że oddam im tego laptopa do zniszczenia, ale wiadomo, że nie jestem instytucją charytatywną i nie oddam im sprzętu za dyplom od pana prezesa. Departament zabezpieczeń banku napisał mi, że mam im zanieść oświadczenie, że bazę zniszczyłem - opowiada pan Waldemar.

Kiedy pan Waldemar tego nie zrobił, bank złożył doniesienie do prokuratury. Oskarżył mężczyznę o próbę szantażu i hakerstwo.

- Biegły zbadał zabezpieczone u pana Waldemara komputery przenośne, pamięci oraz komórkę i stwierdził, że pan Waldemar nie wszedł w posiadanie tych plików nielegalnie - informuje Piotr Glanc z Prokuratury Rejonowej w Nakle nad Notecią.

Po kilku miesiącach postępowanie umorzono, a komputer z bazą danych PKO BP wrócił do pana Waldemara. Ale bank nadal nie zamierza negocjować z mężczyzną.

- Każda z osób, których dane wyciekły, może mieć skradzioną tożsamość, jeśli cybeprzestępca ma w posiadaniu dane typu imię, nazwisko, PESEL i adres zamieszkania, to może na konto tej osoby zaciągnąć kredyt - mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak z Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych.

Pan Waldemar nie rozpowszechnia danych, które znalazł w sieci. Problem w tym, że nie jest on jedyna osobą, która znalazła dane klientów PKO BP.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk pbak@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)