W "nagrodę" usłyszał zarzuty

W "nagrodę" usłyszał zarzuty

W Polsce nie opłaca się być uczciwym policjantem! Dariusz Romanik z Komendy Miejskiej w Białymstoku zawiadomił prokuraturę o mobbingu oraz nieprawidłowości w służbowej dokumentacji w jednostce. Jako dowód przedstawił sfałszowane jego zdaniem dokumenty. W "dowód wdzięczności" przełożeni wszczęli wobec niego postępowanie dyscyplinarne.

Sprawa zaczęła się w lipcu 2009 roku, kiedy to pan Dariusz Nesterowicz, funkcjonariusz policji z Bialegostoku sporządził szczegółową notatkę na temat pracy w wydziale ruchu drogowego. Notatka dotyczyła mobbingu i nieprawidłowości w służbowej dokumentacji. Sprawa trafiła najpierw do komendy głównej, a następnie wszystkie zarzuty potwierdził bezpośredni przełożony sierżanta, aspirant Dariusz Romanik, który sam doświadczał mobbingu.

- Jednym z przykładów szydzenia z pana Romanika było pismo w obcym mi języku, wydaje mi się, że chińskim. Był to rozkaz dla pana Romanika wydany przez przełożonych - opowiada była funkcjonariuszka Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.

- Według mnie była to złośliwość, bo wszystkie polecenia były zawsze wydawane w języku polskim - mówi Dariusz Romanik z wydziału ruchu drogowego Komendy Miejskiej w Białymstoku.

Jednak mobbing to nie wszystko. Sierżant sztabowy Nesterowicz skarżył się także na nieprawidłowości w sporządzanych przez policjantów z drogówki książkach pracy mierników prędkości, czyli tzw suszarek.

- Te książki nosiły znamiona fałszerstwa, że to nie są dokumenty pisane ręką tych osób, które tam składały podpisy, różniły się charakterem pisma - opowiada Dariusz Romanik.

Gdy po pół roku od zgłoszenia sprawy do prokuratury, nikt w komendzie białostockiej nawet nie zabezpieczył podejrzanych rejestrów, aspirant Romanik postanowił działać na własną rękę. Już bez swojego podwładnego.

- W dobrej wierze zawiadomiłem prokuraturę o popełnieniu przestępstwa, myślałem, że to mój obowiązek. Przełożeni mieli dostęp do tych dokumentow i nikt z tym nic nie robił, więc w obecności pełnomocnika złożyłem te dokumenty do prokuratury - informuje Dariusz Romanik.

Nie trzeba było długo czekać, by aspirant Romanik poniósł konsekwencje swojego zachowania. Otrzymał cios ze strony, z której się tego nie spodziewał: od augustowskiej prokuratury, która skrupulatnie przyjęła dokumenty jako dowód w sprawie, a potem... powiadomiła o tym jego przełożonych.

- Krótko po złożeniu dokumentów w prokuraturze, postawiono mi zarzut przekroczenia uprawnień i wynoszenia dokumentacji służbowej poza teren jednostki - mówi Dariusz Romanik.

- Absurdalność tej sytuacji polega na tym, że funkcjonariusz, czując się w obowiązku zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa, wyniósł pewne dokumenty z komendy, które są dowodem przestępstwa. Z tego tytułu spotkała go "nagroda" w postaci wszczęcia postępowania dyscyplinarnego - podsumowuje Mariusz Truszkowski, pełnomocnik aspiranta Romanika.*

* skrót materiału

Reporter: Bożena Golanowska bgolanowska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)