Wiceprezydent kontra chora kobieta
Przed sąd z powodu choroby. Wracamy do historii pani Danuty z Katowic, która cierpi na stwardnienie rozsiane. Kiedy w styczniu dostała ataku, jej sąsiad wezwał policję sądząc, że kobieta jest pijana. Sprawa trafiła do sądu. Wydawało się, że ta absurdalna sytuacja szybko się wyjaśni. Nic bardziej mylnego! Pani Danuta została skazana, a nadgorliwym sąsiadem okazał się sam wiceprezydent Rudy Śląskiej.
Czy można trafić przed sąd za to, że jest się chorym? Historia pani Danuty pokazuje że jak najbardziej. Kobieta od 13 lat choruje na stwardnienie rozsiane. Jej prawdziwe kłopoty zaczęły się ponad 4 miesiące temu. Przypomnijmy, 4 stycznia kobieta miała kolejny atak choroby, nie mogła zapanować nad własnym ciałem. Późnym wieczorem niespodziewaną wizytę złożył jej sąsiad z dołu, a zaraz po nim policja.
- Widzę, stoi dosyć rosły pan, który zaczyna na mnie krzyczeć, mówić, że mam zaprzestać imprezowania, uprawiania tańców irlandzkich i stukania. Wyjaśniłam, że u mnie żadnej imprezy nie ma. Policjant w bardzo brutalny sposób wepchnął mnie do mieszkania, powiedział, że mam się uspokoić, że jestem pod wpływem i że podadzą mnie do sądu grodzkiego - wspomina pani Danuta.
Tak też się stało. Katowiccy policjanci skierowali do sądu sprawę przeciwko pani Danucie. Kilka dni po emisji naszego reportażu niepełnosprawna kobieta otrzymała wyrok. Została uznana winną tego, iż zakłóciła spokój i spoczynek nocny swojemu sąsiadowi. Dopiero wówczas wyszło na jaw, kim on jest.
- Okazało się, że mój sąsiad jest wiceprezydentem Rudy Śląskiej - mówi pani Danuta.
- Życzyłbym sobie, żeby każdy obywatel, który ma problemy z sąsiadami zakłócającymi ciszę nocną albo w jakiś inny sposób porządek publiczny, miał tak dzielnie i szybko działających stróżów prawa, jak miała przeciwko sobie pani Danuta - dodaje Michał Płowecki, dziennikarz tygodnika "NIE".
Pani Danuta nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Nie poddała się jednak. Schorowana rencistka odwołała się od krzywdzącego dla niej wyroku. Ponieważ nie czuła się winna, nie zamierzała płacić 100 zł grzywny i kolejnych 100 zł kosztów sądowych.
- Ja zostałam upokorzona już w momencie samej interwencji. Ludzie chorzy nie mają żadnych praw w Polsce - opowiada kobieta.
W ubiegły wtorek odbyła się pierwsza rozprawa. Chcieliśmy towarzyszyć z kamerą pani Danucie, ale sędzia prowadząca sprawę nie zezwoliła nam na nagrywanie rozprawy. Tuż po niej udało nam się porozmawiać z byłym sąsiadem pani Danuty, który chwilę wcześniej występował w sprawie jako świadek. Na sali sądowej podtrzymywał swoje zeznania.
- To policja wystąpiła do sądu, ja nie mam na to żadnego wpływu. Zostałem dzisiaj wezwany na świadka - twierdzi Bartosz Satała, wiceprezydent Rudy Śląskiej.
- Mam wrażenie, że ten rzekomy pokrzywdzony wystraszył się tej sytuacji. Bojąc się oskarżenia o składanie fałszywych zeznań, dalej je podtrzymuje, a mógłby je wycofać. Uważam, że to byłoby kwestią honorową - mówi Jolanta Seredyńska-Słota, pełnomocnik pani Danuty.
Pani Danuta między kolejnymi atakami choroby musi się tłumaczyć przed sądem z własnej niepełnosprawności. Chociaż wiceprezydent nie jest już jej sąsiadem, chora kobieta z drżeniem serca czeka na wyrok.
- Wraz z rodziną poszukaliśmy innego mieszkania, wyprowadziliśmy się po to, żeby dać możliwość spokojnego chorowania tej osobie - mówi Bartosz Satała, wiceprezydent Rudy Śląskiej.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)