Zakochała się w oszustce
Pani Dorota padła ofiarą oszustki, która podszywając się pod mężczyznę wyłudziła od niej około 400 tys. zł. Małgorzata W., jako Szymon, wysyłała kobiecie miłosne SMS-y, dzwoniła i pisała maile. W końcu powiedziała pani Dorocie, że miała groźny wypadek i jest w szpitalu. Zakochana kobieta zapożyczyła się, by ratować życie "ukochanemu mężczyźnie". Ten okazał się wyrachowaną oszustką.
- Przysyłał mi zdjęcia rzekomo swoje, potem się okazało, że to nie był on, tylko inne osoby, na przykład piłkarz Ronaldo - opowiada pani Dorota Jaróg.
- Ona tak bardzo chciała się z kimś związać, że stało się tak a nie inaczej - mówi Anna, znajoma oszukanej Doroty.
Pani Dorota ma 35 lat. Kiedy pięć lat temu zmarła jej mama, kobieta czuła się bardzo samotna. Dała ogłoszenie w radiowym kąciku samotnych serc. W ten sposób poznała Szymona.
- Pierwszy SMS dostałam o tematyce miłosnej, potem były kolejne. Czułam, że komuś na mnie zależy, że ktoś może mnie wesprzeć w tej trudnej sytuacji - wspomina oszukana kobieta.
Po tygodniu znajomości Dorota miała spotkać się z Szymonem. Niestety, do spotkania nie doszło. Okazało się, że mężczyzna miał wypadek i trafił do szpitala.
- Dowiedziałam się, że ma krwiaka mózgu i potrzebny jest lek, żeby nie mieć problemów w przyszłości. Kosztował 50-60 tysięcy złotych. Tyle ile mogłam ze swoich oszczędności, to wysłałam, potem zaczęłam zaciągać pożyczki - mówi pani Dorota.
- Ona zawsze go tłumaczyła, że ma problemy, bo jest z domu dziecka. Wierzyła w to, co mówi - dodaje pani Anna, znajoma Doroty.
Pani Dorota wysyłała kolejne pieniądze mężczyźnie, którego nigdy nie widziała. Kiedy banki nie chciały udzielać jej kolejnych kredytów, zaczęła pożyczać od znajomych.
- Łącznie przez te cztery lata pożyczyłam mu około 400 tysięcy złotych - przyznaje pani Dorota.
W zeszłym roku, kiedy pani Dorota zastanawiała się skąd wziąć pieniądze na następną pożyczkę, zadzwonił do niej nieznany mężczyzna. Poinformował ją, że padła ofiarą oszusta.
- Powiedział, że to nie jest ta osoba, za którą się podaje, że jest to po prostu kobieta, która nigdy w domu dziecka nie była - opowiada Dorota Jaróg.
Okazało się, że pani Dorota zakochała się w 26-letniej Małgorzacie W. spod Krotoszyna. I to jej wysłała ponad 400 tysięcy złotych.
Pani Dorota zadzwoniła do Małgorzaty W. Próbowała wyjaśnić całą sprawę. Małgorzata W. nie zamierzała jednak oddać pieniędzy. Pani Dorota zgłosiła więc sprawę do prokuratury.
- Do sądu wpłynął akt oskarżenia. Dwa terminy rozpraw nie odbyły się, bo oskarżona się nie pojawiła - informuje Andrzej Wieja z Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.
- Ta kobieta twierdzi, że przebywa na oddziale psychiatrycznym w Miliczu - dodaje Sebastian Pośpiech, dziennikarz Rzeczy Krotoszyńskiej.
Pojechaliśmy do Raciborowa, gdzie w budynku socjalnym mieszkała Małgorzata W. Udało nam się porozmawiać z jej ojcem.
- Ja żadnych pieniędzy nie mam, za tyle pieniędzy nie mieszkałbym w takiej budzie. Córka też nic nie ma i to jest najdziwniejsze. Ona z jednego zakładu idzie do drugiego, bo z nerwów się rozpiła - twierdzi ojciec Małgorzaty W.
Pani Dorota również musi się leczyć. Nie może sobie poradzić z tym, co się stało.
- Komornicy zajmują mi wynagrodzenie, to co mi zostaje nie wystarcza na leki i podstawowe środki - rozpacza pani Dorota.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)