Zamiast migreny - śmiertelny tętniak
Pani Agnieszka z przeraźliwym bólem głowy trafiła do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Ponieważ ból utrzymywał się od kilku dni, lekarz zlecił tomografię komputerową głowy. Po badaniu odesłał kobietę do domu diagnozując niegroźną migrenę. Niestety, pani Agnieszka zmarła. Sekcja zwłok wykazała tętniaka mózgu.
15 lipca 2005 roku: nad ranem w sklepie nocnym w podkrakowskim Łapanowie znaleziono ciało młodej kobiety, ekspedientki. Lekarz pogotowia stwierdził zgon z nieznanych przyczyn. Tą kobietą okazała się 24-letnia Agnieszka Babral.
- To było kochane dziecko. Agnieszka chciała pracować jako kosmetyczka, w tym kierunku zrobiła studium. Miała chłopaka, mieli się pobierać, po prostu żyć - rozpacza Marek Babral, ojciec dziewczyny.
Miesiąc przed śmiercią, wiosną 2005 roku Agnieszka zaczęła odczuwać silne bóle głowy. Wstępne diagnozy lekarskie wykluczyły zapalenie zatok. Ból był coraz silniejszy. Towarzyszyło temu drętwienie kończyn, sztywność karku, światłowstręt, wymioty, zaburzenia widzenia. W końcu cierpienie stało się nie do zniesienia, Agnieszka wraz z rodzicami zaczęła szukać natychmiastowej pomocy.
Rodzinie udało się dotrzeć do jednej z najlepszych placówek medycznych w kraju - Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
- Byliśmy wniebowzięci, przyjmował nas doktor z tytułem nauk medycznych, a placówka dysponowała pełną możliwością diagnostyczną - opowiada Marek Babral.
Lekarz neurolog, który pełnił wówczas dyżur w izbie przyjęć, podjął decyzję o zleceniu tomografii komputerowej głowy. Z opisu badania wynikało, że Agnieszka jest najzupełniej zdrowa. Zalecono jej wizytę w poradni neurologicznej w rejonie, przepisano leki i odesłano do domu.
- Lekarz powiedział, że córka ma bardzo silną migrenę i że to będzie bolało jeszcze przez około 5 dni. Kazał się nie martwić, bo takie są objawy - mówi Antonina Babral, matka Agnieszki.
- Ona była w tragicznym stanie, prosiła mnie o pomoc. Była w szoku, że została wypisana ze szpitala bez zrobionego podstawowego badania krwi, które mogło coś wskazać - dodaje ciotka Agnieszki, która jest pielęgniarką.
Sprawą zgonu z urzędu zajęła się prokuratura. Natychmiast zlecono sekcję zwłok. Okazało się, że przyczyną śmierci młodej kobiety był tętniak mózgu. Jak wynika z opinii biegłych, był on już widoczny na badaniu tomograficznym sporządzonym w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie.
- Prokuratura skierowała do bocheńskiego sądu akt oskarżenia przeciwko Wojciechowi T. , lekarzowi szpitala - informuje Bożena Owsiak z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
- W sprawie bardzo istotnymi dowodami były opinie biegłych, wydały je dwa zespoły biegłych i były w pewnym zakresie ze sobą sprzeczne. Sąd dokonał oceny tych opinii i uznał, że miarodajna jest opinia biegłych, którzy nie widzą winy lekarza. Na tej podstawie wydano wyrok uniewinniający. Nie uprawomocnił się on, sprawa została skierowana do ponownego rozpoznania - mówi Rafał Lisak z Sądu Okręgowego w Krakowie.
- Wykonane badania nie wykazały żadnych symptomów, które mogłyby stanowić o zagrożeniu życia czy zdrowia tej kobiety. Dopóki sąd nie wyda decyzji w tej sprawie, żadnego komentarza nie będziemy udzielać - mówi Anna Niedźwiedzka ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Czy lekarze mogli uratować Agnieszkę? Czy ktoś odpowie za odebranie szansy na ratowanie jej życia? Na te pytania być może odpowie sąd. Nic jednak nie zwróci zrozpaczonym rodzicom ukochanej córki.
- Można się pogodzić ze śmiercią rodziców, to jest wpisane w życie, że mąż chowa żonę albo żona chowa męża. Jednak jak rodzice chowają dziecko, to jest to wbrew naturze - rozpacza Marek Babral, ojciec Agnieszki.
We wtorek sąd pierwszej instancji ponownie uniewinnił lekarza neurologa. Rodzina już zapowiedziała, że odwoła się od wyroku. *
* skrót materiału
Reporter: Sylwia Sierpińska
sspierpinska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)