Życie po powodzi
Horror rozpoczyna się dopiero po powodzi, Kiedy woda opada, dookoła roznosi się fetor. Do tego potworny widok zalanych cmentarzy. Brakuje środków czystości, kaloszy, łóżek. Także pieniędzy, bo nie wszyscy jeszcze otrzymali pomoc od rządu. Wielu powodzian płacze z rozpaczy. Stracili wszystko. Nie wyjeżdżają z terenów zalewowych, bo nie mają na to środków, albo trzymają się ojcowizny. A na terenach zalewowych buduje się nadal, choć nikt już nie wierzy, że następnych powodzi nie będzie.
- Gardło mnie boli od tego smrodu. Wszystko straciłem. Szczęść kur chyba tylko zostało. Nie wiem jakim cudem - mówi Józef Czerepa z Sokolnik.
- Nie mogę wejść do indyków, które padły, żeby posprzątać. Po prostu wymiotuję - mówi Maria Stachowicz z Trześnia.
- Pies też uciekał. Widocznie utonął i tu przypłynął z falą powracającą i tak został na drzewach - mówi Andrzej Czachur z Trześnia.
- Na pewno trumny były w wodzie, ponieważ woda na cmentarzu sięgała dwa metry - mówi Marian Grzegorzek, wójt gminy Gorzyce.
- Zdążyliśmy uratować parę osobistych rzeczy, żeby ubrać się na pierwszy moment, żadnych butów, zostaliśmy wszyscy w jednych butach. Nie mam pojęcia, co teraz zrobimy, mamy jeszcze dwa lata kredytu do spłacenia z poprzedniej powodzi - mówi Małgorzata Tworek z Trześnia.
- Straciłam dom. Dzięki psychologowi jeszcze żyję, bo jakby nie było psychologa, to nie byłoby życia - mówi Jadwiga Rutyna z Trześnia.
- To jest tragedia. Potopiło się wszystko, poszło wszystko z wodą. Dom pęka do góry. Nie mamy nawet się gdzie przeprowadzić, jak połowa Polski jest zalana - mówi Bogusław Kupiec z Ziempniowa.*
*skrót materiału
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)