Bezwzględna matka czy troskliwa opiekunka?

Bezwzględna matka czy troskliwa opiekunka?

Kto odpowiada za śmierć 37-letniego, niepełnosprawnego mężczyzny? Pan Tomasz zmarł z wycieńczenia we własnym domu w Bartoszycach na Mazurach. Sprawa nabrała rozgłosu, bo niektóre media pisały, że mężczyznę zagłodziła własna matka. Opowieść brata pana Tomasza rzuca na sprawę zupełnie inne światło.

Niepełnosprawny Tomasz mieszkał w Bartoszycach przez 37 lat. Opiekowała się nim tylko matka. Mężczyzna był bardzo ciężko chory - miał zespół downa. Nie chodził, nie mówił i nie reagował na sygnały z zewnątrz.

- Brat musiał być karmiony z butelki, bo nie miał nawet odruchu gryzienia. Robił pod siebie, trzeba było cały czas za nim sprzątać. Matka musiała mu szyć specjalne ubrania, ponieważ zwykłych nie było sposób na niego założyć, poza tym rozrywał je. Matka nie chciała go nigdzie oddać, bała się, że go uśpią albo będzie miał tam źle - opowiada pan Krzysztof, brat zmarłego Tomasza.

- Większość matek oddałaby pewnie dziecko w takim stanie pod opiekę jakiegoś ośrodka, żeby mieć problem z głowy. Jeżeli kobieta poświęca całe swoje życie na opiekę nad takim dzieckiem, to jest wzorową matką - dodaje Piotr Gołębiowski, sąsiad zmarłego Tomasza.

Siły pani Czesławy w końcu się wyczerpały. 70-letnia kobieta nie dawała już sobie rady z opieką. Brat Tomasza - pan Krzysztof widząc, że sytuacja zaczyna być dramatyczna, po pomoc zwrócił się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jednak, jak twierdzi pan Krzysztof, jedna z pracownic MOPS-u zbagatelizowała problem.

- Rozpłakałem się, mówiłem, że pomoc potrzebna jest natychmiast, że później będzie za późno. Ta pani mnie wtedy zaatakowała - opowiada pan Krzysztof.

Tydzień po tej wizycie pan Krzysztof ponownie odwiedził MOPS. Tym razem pracownicy wykazali więcej zainteresowania i dzień później pracownik socjalny zastukał do drzwi domu pani Czesławy i jej niepełnosprawnego syna.

- Matka nie chciała pokazać nam syna. Tłumaczyła, że musi się przygotować, zmienić pościel, materac. Później pracownik rozmawiał z bratem pana Tomasza. Poinformował go o ustaleniach z matką. Zaproponował wejście w asyście policji - opowiada Stefania Michalik-Rosa, dyrektor MOPS-u w Bartoszycach.

Trzy dni po wizycie pracownicy MOPS-u, brat pana Krzysztofa zmarł. Na miejsce przyjechała karetka, policja, a także prokurator.

- Śledztwo jest zakwalifikowane jako nieumyślne spowodowanie śmierci, niemniej jednak okoliczności sprawy obligują nas do zbadania czy nie doszło do znęcania się nad tą osobą, badamy również czy nie doszło do zaniedbań ze strony opieki społecznej - informuje Ewa Hańczy-Ciesielska z Prokuratury Rejonowej w Bartoszycach.

Po śmierci Tomasza po Bartoszycach szybko rozeszła się plotka o matce, która zagłodziła więzionego syna. Tę plotkę podchwyciły również niektóre media podkreślając, że mężczyzna był więziony w klatce.

- Ja bym raczej użyła określenia kojec, klatka byłaby zadaszona, natomiast to było ogrodzenie przypominające łóżeczko dziecięce - mówi Ewa Hańczy-Ciesielska z Prokuratury Rejonowej w Bartoszycach.

- Łóżko było zrobione, by nie zrobił sobie krzywdy - wyjaśnia pan Krzysztof, brat zmarłego Tomasza.

- Facet nie żyłby tak długo, gdyby nie miał właściwej opieki. Nie oskarżajmy kobiety, że była złą matką, bo dla mnie była wzorową - dodaje Piotr Gołębiowski, sąsiad zmarłego Tomasza.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski ltekielski@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)