Karaluchy opanowały blok

Karaluchy opanowały blok

Brud, potworny smród, a przede wszystkim robactwo. W takich warunkach żyją mieszkańcy bloku na warszawskiej Pradze-Południe. Wszystko przez sąsiada Andrzeja Ł. Mężczyzna zaczął zbierać puszki i stare ubrania, co przyciągnęło karaluchy. Insekty opanowały już cały blok. Rozwiązania problemu nie widać.

- Nie sposób przejść przez klatkę nie mając odruchów wymiotnych. No i są robaki - mówi pani Sylwia, sąsiadka pana Andrzeja.

Właściciel mieszkania ma 53 lata. Lokal jest jego własnością. Mieszka w nim od wielu lat. Problemy rozpoczęły się w 2008 roku. Wtedy mężczyzna zaczął zbierać puszki i stare ubrania. Uciążliwy lokator od roku nie płaci czynszu. Jego mieszkanie to ruina. 

- Co może zrobić zarząd? Żeby to było niewykupione mieszkanie, to gmina by go wykwaterowała. A tak? Jesteśmy bezsilni - mówi Mieczysław Włodarczyk z zarządu wspólnoty mieszkaniowej, która administruje budynkiem.

Opieka społeczna informację o Andrzeju Ł. dostała dopiero miesiąc temu. Jej pracownicy próbowali interweniować już kilka razy. Jedna z takich wizyt odbywa się w obecności naszej kamery.

- Ja tutaj chyba już czwarty raz jestem. To jest tak, że albo drzwi są otwarte i pana nie ma, albo drzwi są zamknięte, pan jest w domu, ale nikomu nie otwiera - mówi psycholog z opieki społecznej.

Dwa dni później mamy więcej szczęścia. Udaje się nam porozmawiać z Andrzejem Ł.

- U mnie nic takiego nie ma. Ja nie rozumiem, jak jest taka sytuacja, to niech przyjdzie do mnie jakieś wezwanie. Z jakiej racji ma tu wejść pomoc społeczna? Ja jestem człowiekiem pracy, a nie inwalidą. Nie jestem ani emerytem, ani rencistą. W tym momencie pracuję dorywczo. Dziękuję za wizytę - powiedział Andrzej L.

Zarząd wspólnoty, która administruje budynkiem twierdzi, że zrobił wszystko, co w jego mocy. O sprawie zawiadamiał burmistrza gminy Praga-Południe, opiekę społeczną i warszawski sanepid.

- Sprawą powinna zająć się przede wszystkim administracja. Jeżeli administracja powoła komisję, w której skład wejdą przedstawiciele straży pożarnej, policji i sanepidu, to my komisyjnie będziemy mogli wejść do tego mieszkania - informuje Wiesław Rozbicki, rzecznik sanepidu w Warszawie.

Mieszkańcy bloku czują się zostawieni sami sobie. Jak mówią, zarząd wspólnoty w sprawie Andrzeja Ł. zrobił za mało i zaczął działać za późno. Przed naszą kamerą obiecano mieszkańcom, że sprawa zostanie skierowana do sądu. *

* skrót materiału

Reporter: Marta Terlikowska

mterlikowska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)