Krewki ksiądz

Krewki ksiądz

Bunt w parafii w Niwicach koło Lwówka Śląskiego. Wierni opletli bramę kościoła łańcuchem, grożą, że nie wpuszczą księdza Franciszka Jaworskiego na niedzielną mszę. Ich zdaniem duchowny znęca się nad dziećmi: bije, kopie, wyzywa i rzuca nimi. Ksiądz zaprzecza. Sprawę bada prokuratura.

Sobota 13 marca... w zakrystii kościoła w Niwnicach ksiądz Franciszek Jaworski od godziny ósmej rano przygotowywał dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Stawiło się trzech chłopców. Ich matki mówią, że spotkanie było nietypowe i dzieci zapamiętają je do końca życia. Ksiądz twierdzi jednak, że w niczym nie odbiegało od normy. 

- Mojemu synowi kazał zaświecić światło. Gdy syn spytał, gdzie jest włącznik, to tak go pchnął, że dziecko poleciało gdzieś pod szafki - mówi Renata Wójcik.

- Ksiądz zwrócił mu uwagę, że źle postawił ławkę. Synek poprawił tę ławkę, ale księdza to zdenerwowało. Złapał go za ucho i rzucił nim na tę ławkę - dodaje Bożena Ścigan, matka chłopca przygotowującego się do pierwszej komunii świętej.

Cztery lata temu rodzice innego chłopca, 13-letniego Mariusza P., oskarżyli księdza o znęcanie się fizyczne i psychiczne nad synem. Ksiądz Franciszek Jaworski miał ponadrywać ministrantowi uszy.

- Ja go nie mogłem poturbować, bo on tak rękami machał, że musiałem od niego się odsunąć, bo by mi przyłożył. Wie pani co, to wszystko jest żałosne - mówi ksiądz Franciszek Jaworski.

Matki trzech chłopców wątpliwości nie mają. Ksiądz pobił ich dzieci. Twierdzą, że obdukcje lekarskie mówią same za siebie.

- Dziecko przychodziło ze spotkań religijnych i opowiadało, a ja mu nie wierzyłam. Dzieci były kopane, bo źle klękały - twierdzi Renata Wójcik.

- Ksiądz nikogo w tej parafii nie bije. Ksiądz, jeżeli się unosi, to tak jak każdy jeden człowiek. Jest pełny temperamentu jeszcze, pasji - mówi o sobie ksiądz Franciszek Jaworski.

Matki dziewięciolatków złożyły doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Sprawą zajęła się policja i prokuratura.

Rodzina Leszka Gawrona, podobnie jak większość mieszkańców Niwnic, od kilku lat chodzi do kościoła w Lwówku Śląskim. Trzy lata temu zgłosił się z żoną do księdza Franciszka Jaworskiego, aby zdobyć pozwolenie na Pierwszą Komunię Świętą córki w Lwówku. Rozmowę z księdzem postanowił nagrać na dyktafon:

Matka dziecka: Mam prośbę, żeby ksiądz pozwolenie wystawił, bo chcę wysłać dziecko do Lwówka Śląskiego.

Ksiądz: Co takiego? Co takiego, niech pani powtórzy? Nie ma czegoś takiego, proszę panią, jest pewna rejonizacja. Wam nie zależy na tym, jesteście naprawdę dziwnymi rodzicami, naprawdę, dziwnymi rodzicami.

Matka dziecka: Nie rozumiem, na czym nam nie zależy?

Ksiądz: Na całej formacji, jaką proponuje parafia. Będzie się dziecko na klamce wieszać i później pani przyjdzie i będzie pani wspominać: "Dobrze ten ksiądz mówił!"

Matka dziecka: Na jakiej klamce będzie się wieszać?

Parafianie z Niwnic powiesili łańcuch na bramie prowadzącej do kościoła. Grożą, że w najbliższą niedzielę nie wpuszczą księdza do świątyni. Proszą kurię o przeniesienie księdza, którego nie akceptują.

- Ksiądz powiedział, że jeszcze raz zobaczy moje dziecko na chórach, to przyjdzie i zrzuci je - opowiada Andrzej Jasiński, ojciec dwójki dzieci.

- Książeczkami rzuca po kościele. Mszę odprawia i nagle krzyczy: nie tak śpiewacie, powoli śpiewacie. Wie pani, to nie jest ksiądz! - dodaje Józef Kędzia z rozwiązanej przez księdza rady parafialnej.

- Czekamy na ustalenia władz, czyli policji czy też prokuratury. Jeżeli sytuacja zostanie wyjaśniona, wtedy będziemy myśleć o jakichś konsekwencjach - mówi ksiądz Piotr Nowosielski, rzecznik kurii biskupiej w Legnicy.

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)