Ksiądz pił, kierował... zabił

Ksiądz pił, kierował... zabił

Ksiądz spowodował wypadek prowadząc pod wpływem alkoholu! Jedna osoba zginęła, siedem innych zostało ciężko rannych. W chwili wypadku duchowny miał ponad 3 promile alkoholu we krwi! Duchowny usłyszał już zarzuty. Życia jednej z ofiar to jednak nie przywróci.

6 kwietnia: Malewice na Podlasiu. W samo południe rozpędzony Seat wylatuje na zakręcie z drogi i taranuje prawidłowo jadącą z przeciwka Mazdę. Osiem osób zostaje rannych. Jedną z nich w stanie krytycznym zabiera do szpitala helikopter ratunkowy. Sprawca wypadku odmawia poddania się badaniu trzeźwości, twierdząc że to nie on prowadził samochód. Policja ustala co innego. 

Tydzień po wypadku najciężej ranny pasażer zmarł w szpitalu nie odzyskawszy przytomności. Okazało się, że sprawcą wypadku, który jechał pod wpływem alkoholu, był 38-letni Sławomir W. - ksiądz z parafii w Dziadkowicach. On też ucierpiał w wypadku.

- Podczas przesłuchania przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Stwierdził, że jest w kiepskiej kondycji fizycznej - mówi Mirosław Józef Żoch, szef Prokuratury Rejonowej w Białymstoku.

- Ja nie miałem wtedy tyle alkoholu w organizmie, nie czułem się pijany. Wtedy nic nie piłem. To było dzień wcześniej. Nie wiem ile jechałem, bo straciłem świadomość. Teraz poskręcany jestem - powiedział w szpitalu ksiądz Sławomir W.

Po badaniu krwi okazało się, że duchowny w chwili wypadku miał co najmniej 3,17 promila alkoholu we krwi. Ofiarami księdza była między innymi rodzina państwa Ciepuchów, która została staranowana przez jego samochód.

- Zarzuciło go i prosto w nas uderzył. Tam jest ograniczenie do 30 km/h, a jego licznik zatrzymał się na 130 km/h - mówi Przemysław Ciepucha.

Prokurator rejonowy prowadzący śledztwo przedstawił księdzu zarzut spowodowania wypadku drogowego, wskutek którego poważne obrażenia odniosło wiele osób oraz zarzut kierowania pojazdem pod wypływem alkoholu. Nie został tymczasowo aresztowany.

- Skoro kilka osób zostało rannych, to zastanowiłbym się, czy nie mamy do czynienia ze spowodowaniem katastrofy w ruchu lądowym, gdzie zagrożenie jest większe - mówi Janusz Popiel ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych.

- W mojej ocenie prokurator powinien wystąpić o środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Były do tego podstawy. W mojej ocenie sąd zastosowałby taki środek zapobiegawczy - dodaje Paweł Golcew, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego.*



* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)