Nagrała spisek, sąd nie wierzy

Nagrała spisek, sąd nie wierzy

Szokujący wyrok sądu. Pani Czesława nagrała na dyktafon, jak inne nauczycielki ze szkoły podstawowej w Łukowie planują pozbyć się jej z pracy. Kobieta powiadomiła media. Sprawa trafiła także do sądu, a ten uznał, że pani Czesława zniesławiła nauczycielki! Żaden z biegłych nie zbadał nagrania, wystarczyły zeznania nauczycielek.

Łuków to małe miasto koło Lublina. Rzadko wstrząsają nim jakiekolwiek skandale. To, co się tu dzieje, zwykle nie trafia na łamy gazet. Ale rok temu na Łuków skierowały się oczy całego kraju.

- Wiecie co... To tylko by trzeba było kopnąć w dupę to nic by jej się nie stało. I kto by powiedział? Powiedziałybyście? Powiedziałybyśmy, że pi...ta. Kto ją kopał? I dobrze. Cztery nas jest. Jedno słowo przeciwko czterem - słyszymy na nagraniu. 

Pani Czesława jest nauczycielką od prawie 30 lat. Pracuje w szkole - łukowskiej piątce. Uczy dzieci z klas 1 - 3. Jak twierdzi, nauka jest jednak tylko tłem tego, co dzieje się w szkole. Każdego dnia trzeba tam bowiem walczyć, by przetrwać.

- Z mobbingiem jest bardzo trudno walczyć, trudno jest uzyskać świadków. Ci, którzy nie mają nic przeciwko mnie, chcą mi pomóc, ale się boją - mówi Czesława Wereszczyńska, nauczycielka.

Wszystko zaczęło się cztery lata temu. W wyniku restrukturyzacji etatów, dyrektor szkoły postanowił przenieść część swoich nauczycieli do pracy w przedszkolu. Padło m. in. na panią Czesławę. Ta postanowiła jednak walczyć o swoje prawa.

Kiedy panią Czesławę wbrew jej woli umieszczono w przedszkolu, ta skierowała pozew do Sądu Pracy. Wygrała sprawę. Jak twierdzi, kiedy po wyroku wróciła na stanowisko, w szkole rozpętało się prawdziwe piekło.

- Jedna z nauczycielek zmontowała koalicję przeciwko znienawidzonej już wówczas pani Czesławie - opowiada Beata Malczuk ze Słowa Podlasia.

- Kiedy weszłam do sali, w której one były, to zapadała cisza. Kiedy wychodziłam - wybuchał śmiech. Nie rozmawiały ze mną. Bałam się i z tego powodu zaczęłam je nagrywać - mówi Czesława Wereszczyńska.

To fragment nagrania z dyktafonu pani Czesławy:

"Tę sukę Czesię, żeby tak ujarzmić. Mówię ci, żeby tak up...ć, to by się przestraszyła"

Takie rozmowy odbywały się w szkole przez ponad rok. Prowadziły je cztery nauczycielki. Jedna jest żoną miejskiego radnego, druga - komendanta policji.

Kolejny fragment nagrania z dyktafonu pani Czesławy:

"Słuchajcie, a może by ją psychicznie jakoś wykończyć, na przykład jej palto gównem wysmarować.

- DNA robią.

- Gówna? Kobieto! Ja jej swojego psa przyniosę gówno!

- To i psa przebadają.

- Z ulicy weźmiemy gówno psa."

W maju 2008 roku pani Czesława o wszystkim powiadomiła media. O opinię poprosiliśmy wówczas dyrektora szkoły. Nie zgodził się na rozmowę. Rada Pedagogiczna przygotowała nam za to specjalne oświadczenie.

- Informacje przekazywane przez media przedstawiają problem jednostronnie, bez należnego w tym względzie rzetelnego obiektywizmu - powiedziała Barbara Walczak ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Łukowie.

Kiedy byliśmy w Łukowie, uwiecznione na taśmach nauczycielki nie chciały z nami rozmawiać. Tymczasem, tuż po naszej wizycie, pani Czesława ujawniła kolejną część nagrań. Jak twierdzi, oprócz nieustannego spiskowania, jej przeciwniczki zajmowały się w szkole czymś jeszcze.

- W szkole odbywał się handel nalewkami ukraińskimi. Wywoływały się w czasie lekcji. Kupowały ten alkohol. Dyskutowały na temat tego alkoholu - mówi Czesława Wereszczyńska.

- Chcesz jakiś trunek? Mamy takie słodkie, nalewkowate. Truskawkowa, brzoskwiniowa i migdałowa, po 7 złotych - słyszymy na nagraniu.



Do szkoły, w której miał odbywać się nielegalny handel pojechaliśmy jeszcze raz. Jak twierdzą przeciwniczki pani Czesławy, nagrania, to jedno wielkie oszustwo. Skierowały nawet w tej sprawie pozew do sądu.

- Ja nigdy takich słów nie wypowiedziałam i nie podpisuję się pod tym - mówi Cecylia J., nauczycielka SP nr 5 w Łukowie.

Kilka tygodni temu sąd skazał panią Czesławę na rok więzienia w zawieszeniu. Jak stwierdził sędzia, nauczycielka zniesławiła swe koleżanki, a nagrania zmanipulowała. W czasie procesu nagrań nie zbadał jednak żaden biegły. Wyrok został więc oparty na zeznaniach świadków.

- Sąd stwierdził, że nagrania są zmanipulowane, bo tak zeznali świadkowie. A świadkami były te osoby, które handlowały alkoholem, które kupowały alkohol, które knuły przeciwko mnie - mówi Czesława Wereszczyńska.

Tydzień temu pani Czesława złożyła w sądzie apelację. Jeżeli ta nie przyniesie skutku, straci prawo do wykonywania zawodu nauczyciela. Tymczasem sprawy przeciwko jej koleżankom umorzono z braku dowodów. Mogą spokojnie pracować. Prawnie nie mają bowiem żadnych powodów do zmartwień.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)