Nie dostał pieniędzy od PCK

Nie dostał pieniędzy od PCK

Jarosław Caputa w 2005 roku miał wypadek. Jadąc na rowerze szlakiem górskim nagle wypadł z drogi i spadł w przepaść. Złamał kręgosłup. Szansą na powrót do zdrowia jest rehabilitacja w specjalistycznej klinice medycznej w Moskwie. Aby odniosła skutek, Pan Jarosław powinien odwiedzać ją przynajmniej cztery razy w roku. Koszt jednej wizyty to 30 tysięcy złotych.

W zbiórce pieniędzy pana Jarosława od trzech lat wspiera Polski Czerwony Krzyż, jednak w tym roku, otrzymał mniej pieniędzy niż się spodziewał.

- Dowiedziałem się o metodzie, którą stosuje klinka w Moskwie. To jest metoda wszczepu komórek macierzystych pobieranych z krwi. Przyspiesza ona odbudowę rdzenia kręgowego a przy tym przywracanie wszystkich funkcji - mówi Jarosław Caputa, podopieczny Polskiego Czerwonego Krzyża.

Mężczyzna 3 lata temu zwrócił się do Polskiego Czerwonego Krzyża w Bielsku-Białej o pomoc. PCK udostępnił mu konto i co do złotówki przekazywał kwoty z wpłat od darczyńców oraz odprowadzanego na rzecz pana Jarosława jednego procenta z podatków. 

- Takie rozliczenia otrzymywaliśmy z zarządu głównego. Wiedzieliśmy dokładnie ile nasi dobroczyńcy dawali na działalność statutową PCK dla regionu bielskiego i ile indywidualnie na kontach naszych podopiecznych - mówi Henryk Juszczyk z PCK w Bielsku-Białej.

Okazało się, że w tym roku Pan Jarosław nie otrzymał wszystkich pieniędzy, jakie wpłynęły na konto z PCK z indywidualnym, imiennym zapisem. Bielskie PCK oskarża centralę w Warszawie, że zatrzymała pieniądze przeznaczone dla Pana Jarosława i dla dwóch innych podopiecznych z Podbeskidzia.

- Nie ma tu słów bardziej dosadnych, jak to, że zostaliśmy okradzieni i nasi podopieczni również - mówi Henryk Juszczyk z PCK w Bielsku-Białej.

Bielski PCK w tym roku na cele statutowe dostał z centrali w sumie 40 tysięcy złotych. Oddział podzielił te pieniądze po równo na trójkę podopiecznych. Pan Jarosław dostał 14 tysięcy a jak nieoficjalnie ustalił jeden z pracowników mazowieckiego PCK, kwota wpłat od darczyńców tylko dla pana Jarosława sięga kwoty 43 tysięcy złotych. Zdaniem centrali Polskiego Czerwonego Krzyża od zeszłego roku ich organizacja nie zbiera publicznie pieniędzy dla indywidualnych osób.

- Jeżeli mówimy o rozliczeniu podatków za rok ubiegły, to nie przewidzieliśmy zbierania środków na tak zwane indywidualne konta. Tego rodzaju działalność była prowadzona dwa lata temu - mówi Ewa Śmietanka z Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie.

- Otrzymałem informację, że 1% to nie jest forma darowizny, wobec tego nie podlega mojemu subkontu, tylko ogólnie 1%, który zbiera nawet indywidualna osoba jest własnością oddziału głównego PCK - mówi Jarosław Caputa, podopieczny Polskiego Czerwonego Krzyża.

PCK twierdził, że pieniędzy już nie ma, bo rozdysponowano je na inne cele statutowe. Jednak kiedy sprawą zajęły się media, w tym Interwencja, z ust szefowej PCK padła deklaracja.

- To nie jest tak, że my nie udzielimy pomocy, tylko ją udzielimy. Dowiedział się też o tym zarząd okręgowy - mówi Ewa Śmietanka z Polskiego Czerwonego Krzyża w Warszawie.*

*skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)