Nie wie, jak się nazywa
- Nazywam się Wiesław Nowinowski - tak przez ponad 50 lat przedstawiał się pan Wiesław z Poznania. Dziś mężczyzna nie ma pojęcia jak się nazywa. W 2009 roku mężczyzna odkrył rzecz absurdalną - w jego akcie urodzenia figuruje dwóch ojców i trzy nazwiska. Jak to możliwe?
- Nazywałem się Nowinowski z domu Brylowski, w styczniu dostałem akt urodzenia nazywałem się Pluczyński z domu Pluczyński, w lutym nazywałem się Pluczyński z domu Brylowski, a w marcu Nowinowski z domu Pluczyński. I teraz nie wiem, jak naprawdę się nazywam - mówi pan Wiesław.
Pan Wiesław mieszka w Poznaniu. Ma 53 lata, żonę i pięcioro dzieci. Przez całe życie był przekonany, że nazywa się Nowinowski. W ubiegłym roku pan Wiesław udał się do Urzędu Stanu Cywilnego w Kościerzynie, by wyciągnąć swój akt urodzenia. To, co tam usłyszał przewróciło jego życie do góry nogami.
Okazało się, że pan Wiesław ma w akcie urodzenia dwóch ojców i trzy nazwiska. Jak to możliwe? Wszystko zaczęło się 53 lata temu w Kościerzynie, gdzie na świat przyszedł mały Wiesio.
- Jak tata się urodził, to babcia zarejestrowała go pod swoim panieńskim nazwiskiem - Brylowski. W międzyczasie założyła sprawę w sądzie o ustalenie ojcostwa i alimenty, które miał płacić Marian Pluczyński, czyli biologiczny ojciec - opowiada pani Milena, córka pana Wiesława.
- Zapadł w tej sprawie wyrok. Sąd stwierdził, że ojcem pana Wiesława jest pan Pluczyński i na wniosek matki orzekł, że dziecko będzie nosiło nazwisko Pluczyński - informuje Katarzyna Marciniak z Kancelarii Adwokackiej Wojcieszak, Basiński i Wspólnicy.
- W niekrótkim czasie babcia wyszła za mąż za Stanisława Nowinowskiego. Pojechała do Urzędu Stanu Cywilnego w Pruszczu Gdańskim i tam złożyła oświadczenie, w którym podała, że ojcem Wiesława Brylowskiego jest Stanisław Nowinowski - dodaje pani Milena, córka pana Wiesława
Tyle, że przyjmujący oświadczenie urzędnik nie miał pojęcia o tym, że mały Wiesio nie może być synem pana Nowinowskiego, bo ojca i nazwisko już ma. Dlaczego urzędnik o tym nie wiedział? Bo wyrok, który nadawał Wiesławowi nazwisko Pluczyński, nigdy do urzędu stanu cywilnego nie dotarł.
- Myślałem, że sprawy związane ze mną zostały uregulowane przez moją matkę, ale ona zataiła wyrok sądowy o przyznaniu mi innego nazwiska - mówi pan Wiesław.
- Gdyby urzędnik stanu cywilnego miał wiedzę o wyroku ustalającym ojcostwo pana Wiesława, nie przyjąłby takiego oświadczenia - informuje Katarzyna Marciniak z Kancelarii Adwokackiej Wojcieszak, Basiński i Wspólnicy.
Po ponad pięćdziesięciu latach okazało się, że pan Wiesław, który we wszelkich dokumentach figuruje jako Nowinowski, prawdopodobnie wcale się tak nie nazywa. Jak więc powinien się przedstawiać? Tego nie wie. Bo dziś ma już kilka aktów urodzenia. Każdy na inne nazwisko.
- Otrzymałem w styczniu, w lutym i w marcu zupełnie inne akty urodzenia - mówi pan Wiesław.
Jak w końcu nazywa się pan Wiesław i ile aktów urodzenia jeszcze otrzyma? Tego próbowaliśmy się dowiedzieć w Urzędzie Stanu Cywilnego w Kościerzynie. Niestety, w dniu umówionego spotkania okazało się, że pani kierownik nie ma - jest na zwolnieniu.
Jedno pan Wiesław wie na pewno. Sytuację musi wyprostować, bo nie wiedząc jak się nazywa, ani on, ani jego bliscy nie mogą normalnie funkcjonować.
- Nie daj Boże, coś się tacie stanie, to my nawet go nie pochowamy, bo nie dostaniemy aktu zgonu. Przecież nie ma Wiesława Nowinowskiego - mówi pani Milena, córka pana Wiesława.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)