Obdukcje za pieniądze - bez kary
200 złotych - tyle w sierpniu 2009 roku zapłaciliśmy dr Andrzejowi G. z Gryfic za wystawienie fałszywej obdukcji. Lekarz opisał na ciele naszej reporterki krwiaki i siniaki, których nie było! Z takim dokumentem łatwo oskarżyć np. męża o pobicie. Podobną prowokację przeprowadziła przyjaciółka Mariusza Czerwińskiego. Potem mężczyzna zawiadomił o przestępstwie prokuraturę, a ta... umorzyła postępowanie. Andrzej G. może dalej leczyć i pracować jako biegły sądowy.
- Dla prokuratora w Kamieniu Pomorskim nie jest przestępcą lekarz, który wystawia fałszywe obdukcje za pieniądze, ale osoby, które udowodniły to przestępstwo - mówi Mariusz Czerwiński.
Wszystko zaczęło się od rozwodu Mariusza Czerwińskiego z Gryfic. Ponad rok temu jego żona złożyła przeciwko niemu zawiadomienie do prokuratury o znęcaniu się fizycznym i psychicznym. Bazowała główne na obdukcji lekarskiej, sporządzonej przez Andrzeja G. - chirurga ze szpitala w Gryficach. Pan Mariusz zapewnia, że nigdy nie był damskim bokserem.
Mężczyzna twierdzi, że doktor Andrzej G., który wystawił obdukcję lekarską jego żonie, sporządza fałszywe dokumenty za pieniądze. Postanowił to udowodnić: Jego znajoma, Anna P. poszła do doktora Andrzeja G. i powiedziała, że kilka godzin wcześniej pobił ją były mąż. Pani Anna i dwie inne osoby mówią, że śladów pobicia nie było. Całą wizytę u lekarza kobieta nagrała na dyktafon. To fragment nagrania:
Doktor: Kiedy miało miejsce to pobicie?
Anna P.: Dzisiaj, dwie godziny temu.
Doktor: Opisywać trzeba po trzech dniach takie. Dobrze, ja pani to wypiszę, proszę panią.
Anna P.: Ile muszę zapłacić?
Doktor: Dwieście złotych to kosztuje.
Za 200 złotych doktor Andrzej G. wystawił Annie P. obdukcję, w której pisze o stłuczeniu policzka i zaczerwienieniu skóry na ramieniu. Używa też określenia "krwiak". Świadkowie mówią, że na ciele kobiety nie było najmniejszego śladu pobicia. Gdy zajęliśmy się sprawą, wiceszef Prokuratury Rejonowej w Gryficach przyznał, że przy spisywaniu z kasety rozmowy Anny P. z doktorem Andrzejem G. w prokuraturze pominięto fragment obciążający lekarza.
- Nie ma w ogóle tego fragmentu, o którym pani mówi. Trzeba to będzie jeszcze raz odsłuchać. Zaproponuję, żeby prokurator jeszcze raz zapoznał się z tym nagraniem - mówił w sierpniu 2009 roku Bogdan Folwarski, zastępca prokuratora rejonowego w Gryficach.
Po naszym reportażu sprawą doktora Andrzeja G., który jest biegłym sądowym w Gryficach, zajęła się Prokuratura Rejonowa w Kamieniu Pomorskim. I szybko się z tym uporała. Miesiąc temu Mariusz Czerwiński dowiedział się, że nie jest już damskim bokserem. Jednak prokuratura uznała również -uwaga-, że nie ma wystarczających dowodów, że doktor Andrzej G. wystawiał mijające się z prawdą obdukcje.
- Pani, która zgłosiła się na obdukcję nie była zdrowa. Miała pewne dermatologiczne schorzenie, które mogło spowodować obraz, taki jak zapisał lekarz - przekonuje Jarosław Przewoźny z Prokuratury Rejonowej w Kamieniu Pomorskim.
A na jakie schorzenie dermatologiczne zachoruje wkrótce nasza reporterka, która osiem miesięcy temu odwiedziła z ukrytą kamerą doktora Andrzeja G. w szpitalu w Gryficach? Panu doktorowi, który miał wtedy dyżur w szpitalnej izbie przyjęć powiedziała, że pobił ją mąż. Rozmowę zarejestrowała ukryta kamera:
Dziennikarka: Dostałam w okolicach rąk i w twarz, przewróciłam się.
Doktor: Jak pani upadła, jeszcze panią bił?
Dziennikarka: Jeszcze mnie kopnął. Tylko tym razem było lekko.
Doktor: Proszę się rozebrać.
Doktor Andrzej G. napisał w obdukcji, że naszą reporterkę pobił mąż. Lekarz stwierdził krwiaki na obu rękach. I co ciekawe - na kości biodrowej. Ten ostatni - podobno wielkości 6 na 3 centymetry.
Dziennikarka: A ten krwiak okolicy grzebienia prawej kości biodrowej?
Doktor: To jest to, co pani ma na biodrze.
Dziennikarka: Nie zauważyłam, muszę się obejrzeć dobrze.
Doktor: Wie pani, te przebarwienia, te zmiany, one się pojawią jutro, pojutrze. Będą bardziej intensywne. Te głębokie krwiaki po pewnym czasie dopiero wychodzą.
Dziennikarka: Ile płacę?
Doktor: 200 złotych.
Wirtualny krwiak na kości biodrowej nie pojawił się ani kolejnego dnia, ani następnego. 5 sierpnia nasza reporterka zrobiła obdukcję u innego lekarza. A ten nie potwierdził obrażeń ciała zawartych w obdukcji doktora Andrzeja G.
Wirtualnymi obdukcjami doktora Andrzeja G. nie przejęła się też zbytnio prokuratura. Prokurator rejonowy w Kamieniu powiedział nam we wstępnej rozmowie, że nie ma obowiązku śledzenia materiałów reporterskich w telewizji.
Żona Mariusza Czerwińskiego zawetowała w sądzie umorzenie postępowania o znęcaniu. Sędzia zleciła prokuratorom czynności uzupełniające. W prokuraturze powiedziano nam, że do tej sprawy dołączono akta naszej prowokacji.
- Boję się chodzić do domu. Byłem różne prowokacje przeciwko mnie, w które mieszany był mój syn i podstawiani jacyś świadkowie. Boję się, że zadarłem z tutejszym wymiarem sprawiedliwości i jak żona zadzwoni na policję, to mogą mnie zatrzymać na trzy miesiące - podsumowuje Mariusz Czerwiński.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)