Obiecują pieniądze, a wpędzają w długi

Obiecują pieniądze, a wpędzają w długi

Przestrzegamy przed firmą G., która oferuje przedsiębiorcom terminale służące doładowaniu telefonu komórkowego. Osoby, które podpisały umowy, miały na tym zarobić. Niestety, skończyło się na kilkunastu tysiącach złotych długu. Wszystko przez sprytnie skonstruowaną umowę.

Pani Barbara z małej podwarszawskiej miejscowości musi spłacić komornikowi 30 tysięcy złotych. Komornik zagroził, że zabierze jej samochód. A wszystko przez to, że podpisała niekorzystną umowę z jedną z warszawskich firm telekomunikacyjnych. W podobnej sytuacji są w Polsce dziesiątki właścicieli małych firm.

- W tej chwili jestem bankrutem. Musiałam zrezygnować ze sklepu. Nie stać mnie na towar - opowiada pani Barbara.

Na początku wszystko wygląda zachęcająco. Sklep odwiedza przedstawiciel handlowy firmy G., jednej z wiodących na rynku sprzedaży doładowań telefonów. Handlowiec zachwala, jak wiele można zarobić dzierżawiąc od firmy terminal do doładowania kart. Nie mówi jednak wszystkiego. A już na pewno o czyhających problemach.

- O karach nie było nic wspominane. Pytałam nawet jakie są skutki wcześniejszego rozwiązania umowy, bo różnie w życiu bywa. Powiedział, że w każdej chwili można umowę rozwiązać - opowiada pani Barbara.

- Handlowiec musi tak załatwić sprawę, tak zagadać, by wsadzić szybko ten terminal, podpisać umowę i wyjść. Żeby klient nie zdążył za dużo się dowiedzieć - mówi pan Paweł, były pracownik firmy G.

Właściciele sklepów współpracujący z warszawską firmą G. mówią, że przez kilka miesięcy po podpisaniu umowy firma nie interesuje się nimi. Gdy jednak widzi, że obroty są małe, szuka pretekstu do zerwania umowy.

- Pierwszy miesiąc działało poprawnie. Później zaczęły się schody, bo terminal był bardzo awaryjny. Dużo było reklamacji. Praktycznie nie mogłem prowadzić tej działalności - wspomina Bogdan Drela - właściciel sklepu w Warszawie.

- Prezes powiedział, że wszystkim trzeba wciskać te terminale, bez znaczenia, czy on ma obroty czy nie. Najwyżej mu się po 2 miesiącach rozwiąże tę umowę i będą dodatkowe pieniądze - twierdzi pan Paweł - były pracownik firmy G.

Pani Aldona, nauczycielka spod Warszawy chciała sobie dorobić do emerytury, biorąc terminal do sklepu. Doładowań było niewiele, więc nie wyrobiła normy. Po roku przyszło pismo z firmy G. że winna jest prawie 12 tysięcy. Z kolei pani Ewa Janaszek poinformowała pracownicę firmy, że nie ma obrotów, bo leży w szpitalu chora na nowotwór.

- Wracając po tygodniu do firmy, okazało się, że już mam wezwanie do zapłaty 7 tys. 100 złotych. Pośpieszyli się, żebym przypadkiem nie umarła i żebym jeszcze przed śmiercią odebrała to wezwanie - opowiada pani Ewa.

Idziemy do siedziby przedsiębiorstwa, aby się dowiedzieć czy firma G. ma również zadowolonych klientów. Wiceprezes firmy nie chciał wystąpić przed kamerą.

- My jedziemy do tego człowieka, inwestujemy w instalację tego terminala - powiedział wiceprezes firmy G.

Bogdanowi Dreli z Warszawy, jako jednemu z nielicznych, udało się wygrać z firmą G. Choć szwankował terminal, firma zerwała umowę i doszukiwała się winy pana Bogdana.

- Ja przedstawiłem świadków i udowodniłem im, że zasięg z komórki jest w każdym miejscu w sklepie, a terminal nie miał łączności. Znakiem tego, był wadliwy. Ponadto sąd się dopatrzył, że nałożono na mnie kary w podwójnej wysokości. Nie takie, jakie są w umowie - opowiada pan Drela.

Czy szanse na wygraną z firmą G. mają też jej inni kontrahenci? Prawnicy podkreślają, że diabeł tkwi w szczegółach.

- Pamiętajcie, że sąd nie jest instytucją, która ma się za wami ująć. On ma rozstrzygnąć sprawę na podstawie konkretnych danych. Tych danych wy musicie sądowi dostarczyć - radzi Mirosław Tokarzewski, radca prawny, który wygrał sprawę Bogdana Dreli.

- To była najbardziej feralna decyzja w moim życiu. Gdybym mogła cofnąć czas, to nigdy bym tego nie zrobiła. Nie radzę sobie z tym - rozpacza Teresa Janaszek, która musi oddać firmie G. 18 tysięcy złotych.*

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)