Śmierć na wakacjach. Kto zapłaci?

Śmierć na wakacjach. Kto zapłaci?

To miały być ich wymarzone wakacje. Pani Agnieszka wyleciała z mężem na urlop do Egiptu. Niestety, wróciła sama. 31-letni Paweł Surowiec miał wylew krwi do mózgu. Kilka dni później zmarł w szpitalu. Koszty leczenia i sprowadzenia jego ciała do Polski są gigantyczne. Mimo wykupionego ubezpieczenia, biuro podróży i ubezpieczyciel nie chcą pomóc.

- Jak leżał w szpitalu, to do ostatniej chwili myślałam, że wróci do domu. Dzieci cały czas o niego pytają. Nie wiem, co mam mówić - rozpacza Agnieszka Surowiec, żona pana Pawła.

31-letni Paweł Surowiec, ojciec dwójki dzieci: 8-letniej Martyny i 2,5-letniego Damiana miał marzenia i plany. Ciężko pracował. Kilkanaście dni temu postanowił wraz z żoną wyjechać na urlop do Egiptu z biura podróży Holiday24.  

Niestety, 26 marca po kilku dniach pobytu w Egipcie, pan Paweł dostał wylewu krwi do mózgu i trafił do szpitala. Wtedy to rozpoczął się dramat rodziny Surowców.

- Pograł w piłkę, wrócił pod parasol, później pływał w basenie. Nagle źle się poczuł. Raj na ziemi zmienił się w piekło - wspomina pani Agnieszka.

Szpital w Egipcie zażądał pokrycia kosztów leczenia. Pani Agnieszka prosiła o pomoc, miedzy innymi ubezpieczyciela. Jednak nikt nie chciał jej udzielić wsparcia. By pan Paweł mógł wrócić do kraju i leczyć się w Polsce, rodzina i znajomi zbierali pieniądze. Niestety, mężczyzna 4 kwietnia zmarł.

- Już od pierwszych dni wiedzieliśmy, że ubezpieczyciel nie chce pokryć kosztów leczenia i sprowadzenia ciała do Polski - mówi Kamil Bieryło, współpracownik pana Pawła.

Kłopoty zaczęły się mnożyć. Pani Agnieszka i jej rodzina dalej jednak walczyła o pieniądze na pokrycie kosztów leczenia, a także sprowadzenia zwłok pana Pawła do Polski.

- Koszty hospitalizacji są ogromne. Ostateczna faktura ze szpitala to 15,5 tys. euro, czyli około 60 tys. zł, do tego 5,5 tys. zł za sprowadzenie ciała do Polski - mówi Kamil Bieryło, współpracownik pana Pawła.

8 lat temu, pan Paweł przeszedł operację wszczepienia zastawki serca. Według Towarzystwa Ubezpieczeniowego Europa, które ubezpieczało uczestników wycieczki, pan Paweł chorował przewlekle. Dlatego też, ich zdaniem, pani Agnieszka musi radzić sobie sama.

- Mieliśmy do czynienia z chorobą przewlekła, która zgodnie z warunkami ubezpieczenia jest wykluczona w wersji podstawowej. Nasz klient, w trakcie zawierania umowy, miał opcję wybrania warunków umowy, niestety skorzystał z podstawowej, więc wypłacenie świadczenia nie jest możliwe - mówi Bogdan Frąckiewicz z Towarzystwa Ubezpieczeniowego Europa we Wrocławiu.

- Zastawka nie jest chorobą przewlekłą. Pacjent po jej wszczepieniu jest wyleczony - twierdzi Tomasz Hirnle z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.

- Chciałbym wszystkich ostrzec, nikt nie udziela dokładnych informacji o wyjazdach. Wpłacisz pieniądze i jedź, rób, co chcesz. Dokładne warunki umowy otrzymaliśmy w dniu wylotu, na ich zmianę było już za późno - mówi Agnieszka Surowiec.*

* skrót materiału

Reporter-Żanetta Kołodziejczyk

(Telewizja Polsat)