Zabił i cieszy się wolnością

Zabił i cieszy się wolnością

Spowodował śmiertelny wypadek i uciekł. Nie miał prawa jazdy, a świadkowie twierdzą, że wcześniej pił alkohol. Mimo to Augustyn M. cieszy się wolnością. Kiedy ofiara wypadku umierała w szpitalu, on ukrywał się za granicą. W końcu trafił do aresztu, ale po roku z niego wyszedł. Czekając na wyrok zdążył zrobić prawo jazdy.

Był 4 lutego 2007 roku. 19-letni Rafał Ścirko wracał ze znajomymi i rodzeństwem z dyskoteki. Odwozili do domu jedną z koleżanek. W Przedmieściu Dubieckim Rafał zwolnił i zaczął skręcać w lewo.

- Pamiętam, że włączył kierunkowskaz i zwolnił. Prawidłowo wykonywał manewr. Zobaczyłem światła w lewej szybie, usłyszałem pisk opon i poczułem straszne uderzenie - wspomina Andrzej Janowski, świadek wypadku.

- W bok samochodu uderzył Augustyn M. Był pod wpływem alkoholu, nie miał prawa jazdy. Zbiegł z miejsca zdarzenia - dodaje Sabina Gałuszka siostra zmarłego.

Rafał Ścirko w ciężkim stanie trafił do szpitala. Lekarze półtora miesiąca walczyli o jego życie.

Niestety, 12 marca po godzinnej reanimacji Rafał zmarł. Dla jego rodziny to był dopiero początek dramatu. Kiedy Rafał umierał, sprawcy wypadku nie było już w Polsce. Znalezienie go zajęło organom ścigania kilka miesięcy.

- Została wszczęta procedura wydania europejskiego nakazu aresztowania. Na tej podstawie Augustyn M. został sprowadzony do Polski i osadzony w areszcie w Przemyślu - informuje Jacek Staszczak z Prokuratury Rejonowej w Przemyślu.

- Myślałam, że odpokutuje za to, co zrobił - dodaje Helena Ścirko, matka zmarłego Rafała.

Niestety, rok później sąd postanowił wypuścić Augustyna M. na wolność. Jego rodzice wpłacili 30 tysięcy złotych kaucji.

- On zrobił prawo jazdy, zdał maturę. Jego życie trwa dalej jakby nic się nie stało, a nasze stanęło - mówi Sabina Gałuszka.

Jak to możliwe, że oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku mężczyzna zrobił prawo jazdy?

- Mógł uzyskać prawo jazdy. Przepisy ruchu drogowego nie zawierają takiego zakazu, ale sąd zatrzymał oskarżonemu prawo jazdy -informuje Lucyna Oleszek z Sądu Okręgowego w Przemyślu.

Ale to nie koniec szokujących okoliczności w tej sprawie. W czasie procesu okazało się, że obrońca Augustyna M. złożył do akt oświadczenie lekarskie, że zmarły Rafal Ścirko w chwili wypadku był pod wpływem narkotyków.

- Lekarz wystawił takie zaświadczenie rok po śmierci mojego brata. Później przyznał się, że to zaświadczenie wystawił na prośbę ojca oskarżonego, czyli Marka M. - mówi Sabina Gałuszka.

- W sprawie przeciwko lekarzowi zapadł wyrok skazujący za poświadczenie nieprawdy w zaświadczeniu lekarskim - mówi Lucyna Oleszek z Sądu Okręgowego w Przemyślu.

Kiedy już proces Augustyna M. i jego ojca, który odpowiada za utrudnianie postępowania, zbliżał się do końca, na rodzinę zmarłego Rafała spadł kolejny cios. Z powodu zbyt długiej przerwy pomiędzy poszczególnymi rozprawami, w trzecią rocznicę wypadku, proces zaczął się od nowa.

- Najbardziej chcielibyśmy, żeby on siedział w areszcie, żeby nie chodził bezkarnie i nie śmiał się nam w twarz. Wydaje nam się, że on nie zrozumiał tego, co zrobił - mówi Sabina Gałuszka.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)