Zanim dojdzie do linczu
Kradną, zastraszają, biją. Mieszkańcy wsi Bryki na Podlasiu twierdzą, że Bracia N. terroryzują lokalną społeczność. Włamują się do gospodarstw, kradną i atakują siekierą lub nożem. Ludzie są na skraju wytrzymałości. Grożą, że jeśli nie pomoże im policja, to sami wymierzą sprawiedliwość.
- Przy kukurydzy złapaliśmy go raz, później drugi. Teraz on kradnie, jak my idziemy spać. To jest wyrafinowany złodziej - mówi jeden z mieszkańców wsi Bryki.
- To są dwaj bracia, którzy "zdziczeli" po śmierci swoich rodziców. Rodzice dorobili się gospodarki, kilkudziesięciu krów. Oni tym gospodarstwem się opiekowali, ale w pewnym momencie stwierdzili, że zamiast opiekować się gospodarstwem, będą korzystać z tego, co wyhodowali inni w tej wsi i w sąsiednich wioskach - opowiada Urszula Bisz, dziennikarka Gazety Współczesnej w Białymstoku.
Kradzieże, zastraszanie innych i atakowanie siekierą to hobby dwóch braci ze wsi Bryki na Podlasiu. Tak mówią mieszkańcy. Ta sytuacja trwa już podobno od 15 lat.
- Tylko uwagę mu zwróciłem, żeby nie wypasał na moim polu. A on od razu zza pazuchy wyjął siekierę. O mało co w głowę, tylko się uchyliłem, to w brzuch dostałem. Za to by nie siedział, ale tydzień później we wsi jednemu nóż wsadził - opowiada pan Mieczysław.
Po tym ataku starszy z braci Antoni N. trafił na 3 lata do wiezienia. Mieszkańcy mówią, że były to najspokojniejsze 3 lata we wsi. Kiedy wyszedł, wszystko zaczęło się od nowa.
- Każdy po to pracuje, żeby coś mieć. A jak mu to ktoś kradnie, to wiadomo, pojawiają się emocje. Tylko, że jak ktoś głośniej krzyknie, to automatycznie jest siekiera czy nóż - mówi jeden z mieszkańców wsi Bryki.
- Ludzie mają problemy z sąsiadami, ale to się nie przekłada w żaden sposób na zawiadomienia. My apelujemy, żeby zgłaszali, że dotyka ich jakaś niedogodność ze strony tych mieszkańców - informuje Andrzej Baranowski z policji w Białymstoku.
Poczucie bezradności u mieszkańców narasta. Nie potrafią zrozumieć, że bracia bezkarnie kradną i nikt nie jest w stanie nic z tym zrobić.
- To jest wina policji, bo tu jest Dziki Zachód. Co chcą, to robią, na nich nie ma siły - mówi jeden z mieszkańców wsi Bryki.
Cierpliwość mieszkańców powoli się kończy. Doskonale pamiętają samosąd na braciach N., którego dopuścili się kilka lat temu rolnicy z sąsiedniej wsi.
- Komuś nerwy puszczą kiedyś i dopiero wtedy policja i wszyscy się tym zajmą - ostrzega jeden z mieszkańców wsi Bryki.*
* skrót materiału
Reporter: Małgorzata Frydrych
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)