Cierpi przez szpital

Cierpi przez szpital

Mała Zosia trafiła do szpitala w Lublinie na rutynowe badanie serca. Po kilku dniach jej stan dramatycznie się pogorszył. Okazało się, że dziewczynka ma martwicę jelit, walczy o życie. Rodzice za chorobę Zosi obwiniają szpital. Twierdzą, że lekarze przez trzy dni nie zrobili jej żadnych badań. Sprawą zajęła się prokuratura.

Lublin - 11 września 2009 roku pani Dorota i pan Cezary stali się szczęśliwymi rodzicami dwóch zdrowych bliźniaczek: Zosi i Amelki. Ta rodzinna sielanka została jednak zburzona, kiedy po kilku dniach matka poszła z Zosią na rutynowe badania serca do Dziecięcego Szpitala Klinicznego.

- Okazało się, że Zosia ma szparę w serduszku i wymaga obserwacji. Przez pierwsze 3 dni wszystko było w porządku. W sobotę z dzieckiem działy się cuda! Cały czas płakało, zaczęło wymiotować. Wezwaliśmy panią doktor. Przyszła po godzinie i powiedziała, że nie zrobi żadnych badań, bo badania z dnia poprzedniego są książkowe - opowiada pani Dorota, matka bliźniaczek.

Tego weekendu w szpitalu matka nie zapomni nigdy. W ciągu trzech dni stan dziecka pogarszał się dramatycznie. Pani Dorota chodziła i błagała lekarzy, aby robili badania. Przez trzy dni, jak twierdzi, lekarze jednak nie robili nic. Przez kolejne dni stan małej Zosi stale się pogarszał. W końcu trafiła na blok operacyjny.

- Przyszedł lekarz i powiedział, że jest bardzo źle z jelitami i doszło do zakażenia krwi. Później przyszła pani doktor z kardiologii, ironicznie poklepała mnie po ramieniu i stwierdziła, że dam sobie radę, bo nie jestem sama. Z dzieckiem było bardzo źle. Doszło do rozległej martwicy jelit, lekarze walczyli o to, żeby żyła - opowiada pani Dorota, matka bliźniaczek.

Mała Zosia ponownie trafiła na blok operacyjny. Zupełnie załamana i zdezorientowana matka próbowała dowiedzieć się, co dzieje się z jej dzieckiem. Nie mogła. Postanowiła sprawą zainteresować prokuraturę.

- Prokuratura wszczęła postępowanie w kierunku ewentualnego błędu w sztuce lekarskiej poprzez narażenie tego dziecka na ciężką chorobę lub utratę życia - informuje Marek Zych z Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ.

Matka z błagalną prośbą o przyjęcie Zosi do szpitala zwróciła się do lekarzy Kliniki Pediatrii i Żywienia w Warszawie. To jej jedyna nadzieja.

- Profesor O. powiedział, że transport będzie dla Zosi ostatecznością, czyli ona odejdzie w czasie podróży. Powiedziałam, że jeżeli zgodziłam się na trzy operacje w tym beznadziejnym szpitalu, to dla mnie transport jest ratowaniem życia. W tym szpitalu nic nie zrobili - twierdzi pani Dorota, matka bliźniaczek.*

* skrót materiału

Reporterzy: M. Frydrych, I. Kondracka

mfrydrych@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)