Gdzie ta praca?

Gdzie ta praca?

Szukasz pracy za granicą? Uważaj na pośredników. Pan Tomasz i Łukasz chcieli zarabiać poza granicami kraju. Znaleźli firmę Akces pośredniczącą w takich wyjazdach. Podpisali umowę i wpłacili zaliczkę. Niestety, kraju nigdy nie opuścili. Teraz walczą o zwrot pieniędzy. W podobnej sytuacji jest kilkadziesiąt innych osób.

- Umowa jest napisana bardzo jednostronnie, zabezpiecza tylko i wyłącznie interesy agencji - twierdzi Jakub Sokalski, radca prawny z kancelarii Mamiński i Wspólnicy.

"Bez kwalifikacji i znajomości języka" - w taki sposób firma Akces z Łodzi zachęca do wyjazdów do pracy za granicę. 51-letni Tomasz z Łodzi i 26-letni Łukasz z Sanników koło Płocka dali się przekonać. Podpisali umowę i wpłacili wymaganą zaliczkę.

- To miała być praca w magazynach odzieżowych, szykowanie jakichś transportów do rozwożenia do sklepów. Stawki nie były takie małe, zapewniali zakwaterowanie, pracodawca miał odebrać mnie z lotniska. Wszystko było pięknie, poza jedną rzeczą, trzeba było wpłacić 750 złotych - opowiada Tomasz Haworeń, który chciał wyjechać za granicę..

Za te pieniądze firma Akces z Łodzi miała kupić bilety lotnicze i przetłumaczyć dokumenty. Niestety, do wyjazdu nigdy nie doszło. Pokrzywdzeni walczą o zwrot pieniędzy. W Internecie znaleźliśmy kilkadziesiąt wpisów od osób, które również czują się oszukane.

- Na telefony nie było odpowiedzi, włączała się sekretarka, nikogo nie było w biurze. Tak to trwało do teraz - mówi Tomasz Haworeń, oszukany.

Postanowiliśmy sprawdzić, jak pośrednik zarabia na bezrobotnych. Umówiliśmy się z nimi w siedzibie firmy. Niestety, biuro było zamknięte. Udało nam się skontaktować z pracownikiem telefonicznie.

- Są opóźnienia, zgadzam się z tym. Jeśli ktoś nie chce czekać, ma prawo zrezygnować. To oczywiste, że przez 4 lata zbierze się kilka bądź kilkadziesiąt osób, które nie wyjechały i nie są zadowolone. Dla mnie nie ma osób poszkodowanych, bo każdy wie, jaką umowę podpisuje, wie jakie są płatności i jaki jest zwrot kosztów po rozwiązaniu umowy - powiedział przedstawiciel firmy Akces.

Firma, mimo umowy, zwraca opłaty według tylko sobie znanych zasad. Niestety, pan Łukasz do dzisiaj nie otrzymał pieniędzy. Oto fragment rozmowy mężczyzny z przedstawicielem firmy Akces:

Łukasz Gościniak: Na pieniądze czekam już od 15 maja. Jakie koszty pan mi zwróci? Przedstawiciel firmy

Akces: 550 złotych, czyli koszt biletu.

Łukasz Gościniak: A pozostałe 200 złotych? Przedstawiciel firmy

Akces: To jest koszt tłumaczeń dokumentów. One także zostaną zwrócone.

Łukasz Gościniak: Pan moje dokumenty to już miesiąc temu wysłał, a ja ich do tej pory nie mam.

Firma może swobodnie działać na rynku, bo ma certyfikat wydany przez Wojewódzki Urząd Pracy. Okazuje się, że pośrednik stosuje dwa rodzaje umów: o pracę i o staż. Tylko jedna z nich - umowa o pracę - podlega kontroli urzędniczej, a ta nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Niestety, większość oszukanych osób dostaje i podpisuje umowę o staż. Ta z kolei nie podlega żadnej kontroli.

- Podstawowy zarzut w mojej ocenie polega na tym, że nie precyzuje się dokładnie obowiązków agencji, wobec czego strona, która podpisuje tę umowę, tak naprawdę nie wie na czym polega zobowiązanie drugiej strony - mówi Jakub Sokalski, radca prawny z kancelarii Mamiński i Wspólnicy.

Sprawa trafiła do prokuratury. Zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa było aż jedenaście, w tym z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Łodzi. Wszystkie zostały umorzone.

- Każda z tych spraw była przedmiotem oceny przez poszczególnych prokuratorów prowadzących postępowania. Referenci nie dopatrzyli się znamion przestępstwa - informuje Krzysztof Kopania z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

- Nie udało się wyjechać, obecnie jestem bezrobotnym bez prawa do zasiłku, szukam pracy. Wiadomo, ludzie bez środków do życia, na taki wyjazd pożyczają pieniądze. Potem tylko narastają problemy - mówi Tomasz Haworeń, klient firmy Akces.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)