Jak trudno zostać Polakiem...
Wstyd! Polskie urzędy piętrzą przeszkody przed osobami, które zasługują na nasze obywatelstwo. Syn pani Anny stara się o nie już 7 lat! Choć kobieta jest obywatelką RP, a on wychował się nad Wisłą, tu zdał maturę i studiował, został odesłany na Ukrainę. Do zupełnie obcego dla siebie kraju.
Pani Anna i jej syn - Oleg, dostali obywatelstwo ukraińskie od losu przypadkiem. Polityka i miłość sprawiły, że od 14 lat żyją w Polsce, mówią po polsku i tylko tutaj planują przyszłość. Tutaj jest ich dom.
- Urodziłam się w Rosji, lecz mieszkałam w Kazachstanie. Na Ukrainie poznałam swojego męża. Był wojskowym. Mieszkaliśmy na Syberii, kiedy się rozwiedliśmy. Moskwa, jako najwyższy organ wojskowy, przydzieliła mi mieszkanie na Ukrainie. W 1991 roku kazano wszystkim zdać paszporty. Nadano mi i mojemu synowi obywatelstwo ukraińskie - opowiada Anna Wolan, której syn stara się o polskie obywatelstwo.
Pani Anna niedługo jednak mieszkała na Ukrainie. Na początku lat 90. zaczęła jeździć na handel do Polski. Tu poznała swojego obecnego męża i tu się osiedliła. W 2002 roku przyznano jej upragnione obywatelstwo polskie.
- Prosiłam ojca, żeby zgodził się, by syn wraz ze mną otrzymał polskie obywatelstwo. Nie było żadnej reakcji - wspomina Anna Wolan.
By syn mógł uzyskać polskie obywatelstwo, pani Anna rozpoczęła starania o pozbawienie ojca praw rodzicielskich. I udało się. Sprawa jednak trwała kilka lat i stało się to kilkadziesiąt dni przed osiemnastymi urodzinami syna. W roku 2004.
- W urzędzie wojewódzkim powiedzieli mi, że syn nie otrzyma obywatelstwa, bo procedura trwa 45 dni, a do jego 18. urodzin zostały chyba 42 dni - mówi pani Anna.
Od tego czasu Oleg przebywał w Polsce na podstawie kart czasowego pobytu. Na drugim roku studiów przechodził jednak załamanie nerwowe. Wtedy właśnie nie przedłużył karty. Został zatrzymany w czasie rutynowej kontroli podczas zakupów w strefie przygranicznej.
- Powiedzieli, że albo dziś wyjeżdżam z Polski, albo podpisuję umowę, że dobrowolnie opuszczę kraj w ciągu siedmiu dni i w ciągu roku nie będę mógł tu wrócić - opowiada Oleg.
Pani Anna próbowała się odwoływać od tej decyzji do urzędu wojewódzkiego. Tłumaczyła, że syn jest chory, że Ukraina jest dla niego obcym krajem, że nie zna ani języka tego kraju, ani obyczajów i nikogo tam nie ma. Niestety, nie udało się. Oleg musiał więc wyjechać na Ukrainę.
- Czuję się w pełni Polakiem. Jestem tu od dzieciństwa. Tutaj napisałem maturę, przeżyłem pierwszą miłość, tu jest moje życie. Niestety, nie obchodziło to urzędników, nie uwzględnili żadnych odwołań - mówi Oleg.
Po roku, gdy skreślono go z listy osób niepożądanych w Polsce, Oleg przyjechał do matki. Znów starał się o kartę czasowego pobytu. Jednak tym razem okazało się, że przeszkodą stała się jazda po alkoholu na rowerze sprzed kilku lat. Oleg nie uwzględnił tego faktu ze swojej przeszłości w składanych dokumentach. Urzędnicy nie mogli inaczej postąpić, jak ponownie odmówić mu prawa pobytu. Teraz chłopak jednak rozumie swój błąd i stara się, aby tu pozostać.
- Teraz jest nikim, bezdomnym. Nie ma ani domu, ani kraju. Nie pozwolę, żeby mojego syna znowu wywieziono na Ukrainę. Za co? Za to, że jego ojciec nie dał zgody? - pyta pani Anna.
Zarówno pani Anna jak i Oleg największy żal mają jednak o to, w jaki sposób traktowani są w polskich urzędach. Czują się Polakami, ale czują się też poniżani w urzędach z powodu swojego pochodzenia. Okazuje się, że nie są odosobnieni w tym odczuciu.
- Bardzo ciężko jest tutaj załatwić coś dla Białorusina, Ukraińca, Rosjanina - mówi Galina Trawkina-Sydorenko ze Stowarzyszenia Rodaków Rosji w Polsce SSR Galicya.
- Po zapoznaniu się dokumentacją, ja nie dostrzegam takiego terminu (45 dni - przyp. red.) Każda osoba, każdy cudzoziemiec niezależnie od swojej przeszłości może ubiegać się o nadanie obywatelstwa - dodaje Łukasz Piotrowski, adwokat, specjalista od spraw obywatelstwa.
Okazuje się, że sytuacja Olega nie jest beznadziejna - wystarczy odrobina dobrej woli:
- W tej chwili przed sądem toczy się postępowanie odwoławcze od tej decyzji odmownej wojewody. Ta decyzja będzie rozstrzygająca. Jeśli nawet będzie niekorzystna dla Olega, to droga do legalizacji pobytu wciąż pozostanie otwarta - tłumaczy Wiesław Bek, rzecznik prasowy Wojewody Podkarpackiego.
- Ja już dwa lata płaczę. Przychodzę do urzędników i proszę o podpowiedź. Ja przecież jestem zwykłym człowiekiem, a nie prawnikiem, a ten urząd jest dla ludzi - podsumowuje pani Anna.*
* skrót materiału
Reporter: Sylwia Sierpińska
ssierpinska@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)