Mieszka w szpitalu, choć ma rodziców
Gabryś ma dziewięć miesięcy. Jest wcześniakiem, któremu lekarze cudem uratowali życie. Choć wciąż wymaga specjalistycznej opieki, mógłby opuścić szpital. Niestety, nie ma dokąd pójść. O chłopca walczą jego biologiczni rodzice. Zdaniem sądu małżeństwo nie jest w stanie zaopiekować się dzieckiem.
To, że Gabryś żyje lekarze określają jako cud. Chłopiec przyszedł na świat dwa miesiące przed czasem. Cierpiał na niedrożność przełyku. Lekarze z poznańskiej Kliniki Neonatologii uratowali mu życie. Wprost ze szpitalnej sali trafił jednak nie do domu, ale do kolejnej placówki - szpitala w Wągrowcu.
- Przyszedł na krótko, tak żeby rodzice się podszkolili w pielęgnacji i karmieniu. Okazało się, że został do dnia dzisiejszego. Gabryś wygrał życie, teraz walczy o swoje miejsce na świecie - mówi Adam Pezacki, ordynator Oddziału Dziecięcego Szpitala Powiatowego w Wągrowcu.
Tu pojawia się problem. Jedynym domem, który ma Gabryś jest szpital. Zaraz po narodzinach chłopca, Sąd Rodzinny w Wągrowcu zadecydował, że dziecko powinno trafić do specjalistycznej placówki opiekuńczo-leczniczej. Rozpoczęły się poszukiwania miejsca dla Gabrysia.
- Okazało się, że w Polsce albo brakuje miejsc w takich placówkach, albo ze względu na stan zdrowia odmówiono nam powierzenia dziecka w zakładach opiekuńczo-leczniczych - informuje Rafał Agaciński z Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
Jest jednak ktoś, kto chciałby się zająć Gabrysiem, ale nie może. To pani Agnieszka i pan Piotr - biologiczni rodzice chłopca. Sąd uznał, że są niewydolni wychowawczo i nie mają warunków do opieki nad tak chorym dzieckiem. W grudniu 2009 roku odebrał im prawa rodzicielskie.
- Sąd stwierdził, że rodzice z powodu niskich możliwości intelektualnych, a oboje są upośledzeni umysłowo, są absolutnie niewydolni, by opiekować się tym dzieckiem. Brakuje im warunków materialnych, a także dochodów. Rodzice utrzymują się tylko z renty matki, jeżeli ojciec ma pracę, to tylko dorywczą, - mówi Rafał Agaciński z Sądu Rejonowego w Wągrowcu.
- Ich niedorozwój intelektualny nie jest aż tak daleko posunięty. Myślę, że po przeszkoleniu, które każdy z nas powinien przejść przy opiece nad takim dzieckiem, nie byłoby przeszkód, by mogli się zajmować synem - twierdzi Stanisław Kępiński, pełnomocnik państwa Graczyków.
- To nie ma znaczenia czy jest chory, czy zdrowy. To jest dziecko, które potrzebuje ojca, matki, wymaga ciepła. Kochamy go i chcemy, żeby był z nami - dodaje Piotr Graczyk, ojciec Gabrysia.
Dlatego państwo Graczykowie od wyroku się odwołali. Czekając na rozpatrzenie ich apelacji, marzą, by Gabryś mógł się wychowywać u nich.
- Staram się jak mogę. Żona zamierza zrobić dodatkowe kursy, szkolenia i podjąć lepszą pracę, taką, która zapewnia większe dochody - mówi Piotr Graczyk.
- Gdyby oni uzyskali pomoc, to poradziliby sobie z wychowaniem Gabrysia. Kilkukrotnie starali się o lokal socjalny, ale ich prośby nie spotkały się z żadną reakcją - dodaje Stanisław Kępiński, pełnomocnik państwa Graczyków.
Sytuacja jest patowa. Gabryś od ponad 250 dni mieszka w szpitalu! Karmiony jest sondą, ale powoli uczy się normalnego funkcjonowania. Jego stan zdrowia pozwalałby mu wyjść do domu. Wszystko wskazuje jednak na to, że swoje pierwsze urodziny, chłopiec spędzi w szpitalnej sali.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz
ibrachacz@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)