Nagłośniła problem - dziś ma kłopoty

Nagłośniła problem - dziś ma kłopoty

Zemsta administracji? Beata Gryga przez lata prosiła urzędników o remont mieszkania. Reakcji doczekała się, gdy wygrała konkurs na najbardziej zaniedbaną klatkę schodową w Łodzi.

Urzędnicy... kazali jej się wyprowadzić. Kiedy nagłośniliśmy sprawę, władze miasta zgodziły się pomóc rodzinie. Po 9 miesiącach sprawa wygląda dramatycznie. Grygowie żyją bez wody i ogrzewania.

Kiedy cztery lata temu pani Beata z rodziną wprowadzała się do pomieszczenia przy ulicy Starościńskiej w Łodzi, sądziła, że to początek jej szczęśliwego życia. Dziś mocno żałuje tej decyzji. Bo mimo, iż za oknem mroźna zima, państwo Grygowie koczują w pomieszczeniu, w którym temperatura nie przekracza 15 stopni. Twierdzą, że taki stan to zemsta administracji.

- Nie mogę palić w piecu, nie mogę palić gazem, elektrycznie też mi podobno nie wolno, bo inspektorat budowlany zakazał - rozpacza Beata Gryga, która walczy z administracją.

Przypomnijmy, panią Beatę i jej rodzinę poznaliśmy w maju ubiegłego roku. Kobieta zgłosiła wówczas kamienicę, w której wynajmowała lokal do konkursu na najbardziej zaniedbaną klatkę schodową. Na efekt nie musiała długo czekać - administracja przeprowadziła kontrolę, która wykazała, że zajmowane przez nią, 28-metrowe pomieszczenie bez wygód, za które regularnie płaci, to nie mieszkanie, ale lokal gospodarczy. A w takim mieszkać nie wolno.

- Dowiedziałem się, że oni tam mieszkają, kiedy ukazała się notatka prasowa, dotycząca stanu technicznego klatki schodowej w tej nieruchomości. Pewne sprawy trzeba niestety wyregulować i zacząć działać w sposób prawidłowy - mówił Sławomir Kubiszewski, dyrektor Administracji Nieruchomościami Łódź-Górna "Południe".

- Nikt mnie nie poinformował: "Proszę panią, tu pani nie wolno mieszkać, tu nie może pani zrobić tego i tego" - twierdzi pani Beata.

Po naszej interwencji pani Beata postanowiła rozpocząć walkę o mieszkanie. Pozwała administrację do sądu. Wierzyła, że wszystko dobrze się skończy.

- Wiązałam ze sprawą bardzo dużą nadzieję, pani sędzia powiedziała, że rodzina musi mieć jakiś lokal. W nowym roku życzyła nam nowego mieszkania - wspomina pani Beata.

- Strony widziały możliwość zawarcia ugody przed sądem, w tym celu postępowanie w tej sprawie zostało zawieszone na zgodny wniosek stron - mówi Bożena Kona, pełnomocnik państwa Grygów.

W czasie naszej ostatniej wizyty Urząd Miasta pochylił się nad problemem państwa Grygów. Pomoc młodemu małżeństwu zaoferował ówczesny wiceprezydent Łodzi, Włodzimierz Tomaszewski.

Dziś, pan Tomaszewski nie pełni już swej funkcji, a stanowisko łódzkiego Urzędu Miasta jest zgoła odmienne. Wyjątkowa sytuacja państwa Grygów nikogo już nie interesuje.

- Komisja opiniowała przyznanie lokalu socjalnego dla tych państwa. Ze względu na przekroczenie kryterium dochodowego, lokal socjalny tym osobom się nie należy - informuje Małgorzata Niewiadomska-Cudak, radna Rady Miejskiej w Łodzi.

- Wobec tego złożyłam wniosek o podjęcie zawieszonego postępowania - mówi Bożena Kona, pełnomocnik państwa Grygów.

Ponieważ stężenie tlenku węgla w lokalu zajmowanym przez panią Beatę przekraczało w maju czterdziestokrotnie dopuszczalną normę, kobietą zawiadomiła o sprawie prokuraturę. Ku zdumieniu pani Beaty, śledczy nie dopatrzyli się jednak winy administracji.

- Rolą prokuratury badającej sprawę było dokonanie oceny, czy można mówić o tego typu zaniedbaniach ze strony administracji, które noszą znamiona przestępstwa. Całokształt zebranych dowodów nie pozwolił na postawienie tego typu tez - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

- Cztery lata tu paliłam, grzałam, jeszcze dostałam piec od administracji. Nikomu to nie przeszkadzało, dopóki nie zrobiłam szumu w gazetach i telewizji - mówi Beata Gryga.

Co dalej z państwem Grygami? O tym zadecyduje sąd. Rodzina pani Beaty wciąż regularnie płaci czynsz, a nawet opłatę za wodę, której nie ma. Ale dalszej egzystencji w pomieszczeniu, z zakazem ogrzewania, przy silnych mrozach, państwo Grygowie po prostu sobie nie wyobrażają.

- Problem rozwiązałoby to, żeby administracja zrobiła mi chociaż tu wentylację i zezwoliła na palenie w piecu. Nic już więcej od nich nie chcę, bo wiem, że i tak bym nie uzyskała - podsumowuje pani Beata.*

*skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)