Piekarz-darczyńca ma zapłacić 245 tys. zł
Słynny piekarz, który rozdawał najuboższym pieczywo, musi zapłacić prawie 245 tys. zł podatku VAT od darowizny. Wyrok jest prawomocny. Za to, że Waldemar Gronowski pomagał biednym, musiał zamknąć piekarnię. Teraz spadł na niego ogromny dług. Czy w Polsce warto mieć dobre serce?
Waldemar Gronowski przegrał sprawę o kasację wyroku. - To jest taki wyrok śmierci - mówi. Piekarz musi zapłacić prawie 245 tys. zł podatku VAT za pieczywo, które rozdawał bezdomnym i biednym przez niemal cały 2003 rok.
- Bywało, że na stołówkę księdza Gacka trafiało 50, a nawet 200 sztuk chleba, codziennie - opowiada pan Waldemar.
- Takie mamy prawo, że nie pozwala dawać biednym, natomiast niszczy - dodaje ksiądz Jan Gacek, kierownik stołówki dla ubogich.
Dla bezdomnych i głodnych piekarz z Legnicy był nadzieją życia. Gwarancją, że dostaną kawałek chleba i nie będą głodować przez resztę dnia.
- Jeśli ktoś daje im kawałek chleba i zupy, to są wdzięczni za to, a urząd skarbowy się do tego przyczepia. To jest śmieszne - mówi pani Helena, bezrobotna.
Najsłynniejszy były piekarz z Legnicy pomagał tym najbardziej potrzebującym. Ufali mu, kochali go. Za serce. Od prezydenta Legnicy otrzymał tytuł "Sponsora Roku", wygrał także plebiscyt Telewizji Polsat. Nagrodzono go tytułem "Skrzydeł", za serce dla bezdomnych, za to że m.in. dzięki niemu nie chodzili głodni oraz za walkę z bezdusznym fiskusem.
Niestety, żadne nagrody nie pomogły. Waldemar Gronowski, nękany kontrolami urzędników fiskusa, musiał zamknąć piekarnie, z której utrzymywał swoją rodzinę i bezdomnych.
- Kiedy u mnie trwała kontrola, to właściciele sklepów wycofywali się ze współpracy. Bali się że i u nich pojawiają się inspektorzy. To spowodowało, że musiałem zamknąć piekarnię - opowiada Waldemar Gronowski
Pan Waldemar znalazł się na bruku. Został bezrobotnym po ponad 15 latach prowadzenia piekarni w Legnicy.
Według ówczesnych przepisów, gdyby pan Waldemar pieczywo niszczył, nie musiałby płacić VAT-u, ale skoro rozdawał - musiał zapłacić. Do tego wszystkiego pan Waldemar dopuścił się rzeczy "karygodnej" - nie ewidencjonował darowizny chleba.
- Gdybyśmy prowadzili ewidencję, to musielibyśmy odprowadzać VAT. A my się zbuntowaliśmy przeciw temu, że jak ktoś zlikwiduje pieczywo, to podatku nie płaci, a jak się przekazuje biednym, to trzeba zapłacić - mówi pan Waldemar.
I ruszyła lawina fiskusa. Od urzędów we Wrocławiu, aż po Naczelny Sąd Administracyjny, do którego odwołał się słynny piekarz - darczyńca.
- Sprawa płacenia podatków jest sprawą dolegliwą dla wszystkich. Musimy zdawać sobie sprawę, że z podatków zbudowany jest budżet państwa - mówi Janusz Kozłowski z Urzędu Kontroli Skarbowej we Wrocławiu.
- Ten towar był przekazywany do konsumpcji, dlatego nie można mówić o zwolnieniach w zakresie podatkowym. Powinno się prawidłowo prowadzić ewidencję. W związku z tym, że zarzuty skargi kasacyjnej okazały się nieuzasadnione, należało skargę oddalić. Wyrok jest prawomocny - informuje Artur Mudrecki z Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Ten wyrok wzburzył ekonomistów, zwłaszcza, że pod wpływem sprawy słynnego piekarza zniesiono od stycznia 2009 roku obowiązek płacenia VAT od darowizny artykułów spożywczych.
- W tym konkretnym przypadku ten Urząd Skarbowy choć raz mógłby do końca nie dręczyć przedsiębiorcy. To były wyższe cele, a nie próba oszukania państwa - podsumowuje Marek Zuber, ekonomista.
Reporter: Adam Bogoryja-Zakrzewski
abogoryja@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)