Pseudotaxi - 90 zł za kilometr!
Interwencja ostrzega. W okolicach Dworca Głównego w Krakowie przewóz osób oferują Krzysztof R. i Edward Z. Klienci są przekonani, że wsiadają do zwyczajnej taksówki. Tymczasem mężczyźni liczą sobie 90 zł za kilometr! Jeśli klient nie chce zapłacić, musi podpisać zaświadczenie o zadłużeniu. Za każdy dzień zwłoki naliczane jest 50 procent odsetek. Później sprawa trafia do sądu.
W pobliżu krakowskiego Dworca Głównego stoi stary maluch z napisem Taxi, a obok niego samochody Krzysztofa R. i Edwarda Z. Nieświadomi klienci wsiadają, bo uważają, że mają do czynienia z taksówkarzami.
- Powiedzieli, że są taksówkarzami. Wcześniej za ten sam kurs płaciłem 15 zł. Dałem mu 20 zł, a on mi zaśpiewał 162 zł - opowiada pan Piotr.
Kiedy klient nie chce zapłacić, kierowca przestaje być miły. Podsuwa do podpisania zaświadczenie o zadłużeniu. Na dokumencie jest też wzmianka o odsetkach - 50 procent za każdy dzień zwłoki.
- Kierowca był nachalny, zdenerwowany. Powiedział, że mnie nie wypuści z taksówki, dopóki nie zapłacę albo tego nie podpiszę. Podpisałam, bo byłam zdenerwowana - opowiada Agnieszka Dutka, która za kurs ma zapłacić 134 złote.
- Podsunięcie takiego dokumentu jest absolutnie niedopuszczalne. Naruszone są tutaj przepisy kodeksu cywilnego o odsetkach maksymalnych, które aktualnie wynoszą 20 procent w skali roku - informuje Jakub Grzegorzek, radca prawny Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy.
Jeśli ktoś nie chce zapłacić żądanej kwoty, Krzysztof R. i Edward Z. oddają sprawę do sądu. Tak stało się w przypadku pana Piotra.
- W dniu, kiedy odbędzie się rozprawa, odsetki wyniosą ponad 14 tys. zł. Tyle żąda taksówkarz - mówi pan Piotr.
Czy Krzysztof R. i Edward Z. mają prawo żądać od swoich klientów 90 złotych za kilometr? Tak, bo nie mają licencji na taksówki, tylko na przewóz osób.
- Ich działalność i wysokie opłaty nie są naruszeniem przepisów, pod warunkiem, że klient jest o tym poinformowany. Kierowcy w miejscu sprawowania usług powinni mieć stosowne cenniki - wyjaśnia Wiesław Szanduła z Wydziału Ewidencji Pojazdów i Kierowców Urzędu Miasta Krakowa.
Sprawdziliśmy. Na samochodzie Krzysztofa R. nie było żadnego cennika. Dopiero w obecności naszej kamery mężczyzna zaczął naklejać stosowną informację o cenie swoich usług.
- Kiedy jechałam, nie było żadnych oznaczeń. Kierowca nie informował mnie o cenie, na końcu powiedział, że powinnam wiedzieć, że ta taksówka była droga - mówi Agnieszka Dutka, która ma zapłacić za kurs 134 złote.
Krzysztof R. i Edward Z. nadal czekają na klientów przy dworcu w Krakowie. Cena jest ciągle ta sama.
- Uważacie, że mamy jeździć po 3 złote za kilometr i do domu przywieźć kilo ziemniaków? - pyta Krzysztof R.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)