Urząd Skarbowy zniszczył

Urząd Skarbowy zniszczył

Przez błąd fiskusa straciła firmę. Nina Cholewicka założyła szwalnię ubranek dla dzieci. W 1998 roku do przedsiębiorstwa zawitał kontroler Urzędu Skarbowego. Nieprawidłowości szukał przez dwa lata. W końcu zarzucił pani Ninie nielegalną sprzedaż tkanin. Kara miliona złotych doprowadziła do upadku firmy. Po latach okazało się, że fiskus popełnił błąd. Nina Cholewicka żąda 12 mln zł odszkodowania.

Firma Niny Cholewickiej "Nina" zajmowała piętro kamienicy przy rynku w Chmielniku koło Kielc. Jej właścicielka prowadziła najpierw sklep, potem sprowadzała zza granicy materiały obiciowe. Na początku lat dziewięćdziesiątych powstała szwalnia, która szyła eleganckie ubranka dla dzieci. "Nina" zatrudniała około 50 osób.

- Szyliśmy spodnie i kompleciki różnego rodzaju, bluzeczki haftowane - opowiada Nina Cholewicka. Kłopoty firmy zaczęły się w 1998 roku, gdy weszła do niej kontrola skarbówki. Zdaniem pani Niny, kontroler Mirosław K. z góry założył, że firma oszukuje. Haków szukał przez dwa lata. I znalazł. Wymyślił, że Cholewicka sprzedawała tkaniny obiciowe "na lewo".

- Jeżeli zarzucał takie rzeczy, miał obowiązek to wykazać. Chociażby poszukać firmy, która w ten sposób od oskarżonej kupowała towar. Nie było żadnego dowodu potwierdzającego te fakty - informuje Marcin Chałoński z Sądu Okręgowego w Kielcach.

- Błędy popełnione przez Urząd Kontroli Skarbowej powstały na skutek niewiedzy na temat materii, za którą się urząd wziął. Nie powinno się brać za kontrolę, tylko powołać biegłego - dodaje Piotr Szafrański, biegły sądowy którego opinia oczyściła z zarzutów Ninę Cholewicką.

Fiskus zażądał od Niny Cholewickiej najpierw 3 milionów złotych. Po jej odwołaniach obniżył tę kwotę do miliona. Były to rzekomo zaległe podatki, odsetki i kara za to, że sprzedawała więcej materiałów, niż zapisywała w księgach. Cholewicka nie miała takich pieniędzy, jej firma przestała istnieć. Kontroler skarbówki, który kontrolował "Ninę" to Mirosław K. Od prawie pięciu lat jest na emeryturze. Dziś prezesuje jednej z kieleckich spółek. Odwiedzamy go z ukrytą kamerą, aby porozmawiać o szczegółach kontroli w firmie "Nina".

- Ja nikogo nie zniszczyłem. Ta kobieta kłamie w żywe oczy. Proszę iść do urzędu kontroli skarbowej - powiedział nam Mirosław K.

Nina Cholewicka ponad dziesięć lat walczy ze skarbówką. Nie ma środków do życia. Mąż nie wytrzymał presji i odszedł. Kobieta myślała o samobójstwie. Przeżyła dzięki pomocy dobrych ludzi. - Dawaliśmy jej ziemniaki, warzywa, co mogliśmy - wspomina Urszula Doros, właścicielka straganu z warzywami.

- Dzięki nim przetrwałam. To były te momenty, kiedy widziałam światełka, nadzieję, wierzyłam w to, że mi się uda - mówi Nina Cholewicka.

W październiku 2005 roku Sąd Najwyższy uchylił niekorzystne dla Niny Cholewickiej wyroki NSA. Rok później pani Nina wygrała proces karno-skarbowy przed Sądem Rejonowym w Kielcach.

- Sąd na podstawie wszystkich zebranych dowodów doszedł do wniosku, że oskarżona nie popełniła zarzucanych czynów - informuje Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach.

Nina Cholewicka nie wie czy będzie pozywać do sądu urzędników skarbówki, którzy zniszczyli jej firmę. Na początku listopada pani Nina wystąpiła do sądu okręgowego o odszkodowanie od Skarbu Państwa. Żąda 12 milionów złotych.*

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)