W areszcie przez pomyłkę
Stanisław Bąk ze wsi Chwałowice koło Stalowej Woli nazywa się identycznie, jak mężczyzna skazany na 8 miesięcy więzienia za jazdę rowerem po alkoholu. Pod koniec listopada do domu niewinnego rolnika przyjechała policja i go aresztowała. Pomyłkę łatwo można było wykryć. Obaj mężczyźni mieli inne numery PESEL, adresy i byli w różnym wieku. Co stanęło na przeszkodzie?
Środa 25 listopada, dochodzi godzina siedemnasta. Stanisław Bąk zaczął właśnie swoje wieczorne zajęcia. Niespodziewanie w jego gospodarstwie pojawiło się dwóch policjantów.
- Policjanci, na podstawie polecenia sądu, mieli zatrzymać Stanisława B,. i przewieźć go do zakładu karnego - mówi Jerzy Mastalerczyk z Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli.
Stanisław Bąk nie przypominał sobie, żeby popełnił czyn, za który powinien odpokutować w więzieniu. Jednak prawo jest prawem. W sądowym nakazie, który pokazali mu policjanci, widniało czarno na białym: ma trafić za kraty, aż na osiem miesięcy.
- Pan Stanisław stwierdził, że fakt polecenia jego zatrzymania jest jakimś nieporozumieniem. Policjant zapisał to w protokole - informuje Jerzy Mastalerczyk z Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli. - Poprosiłem policjantów żeby poczekali, bo muszę nakarmić krowy. Jest ich 40 sztuk. Zgodzili się - opowiada pan Stanisław.
Policjanci poradzili panu Stanisławowi zjeść sutą kolację. Mężczyzna nie mógł jednak niczego przełknąć. Stróże prawa przewieźli zdezorientowanego pana Stanisława do aresztu przy komendzie w Stalowej Woli. Tam spędził całą noc w celi z recydywistą.
- Osiemnaście razy zaliczał więzienie. Nawet mi tłumaczył, gdzie jest najlepiej. Z tego wynikało, że najlepiej jest w Rzeszowie na Załężu, tam jest najcieplej i podają najlepsze jedzenie, a w Bieszczadach najgorsze - opowiada pan Stanisław.
- Pierwsze, co zrobiłam, to pojechałam do sądu. Pani wyciągnęła teczkę z aktami. Imię i nazwisko się zgadzało, ale poza tym nic. Został skazany na 8 miesięcy więzienia za jazdę po alkoholu na rowerze. To niemożliwe, bo mąż rowerem nie lubi jeździć - mówi Ewa Bąk, żona pana Stanisława.
Wtedy okazało się, że Stanisław Bąk spędził noc w areszcie przez pomyłkę urzędnika. Za innego Bąka. Ten skazany mieszka ponad 20 kilometrów od Chwałowic. W innej gminie. Gdy pan Stanisław spędzał noc w areszcie za nie swoje winy, jego imiennik imprezował, jak co dzień.
- Poszedł do jakiegoś kolegi i coś tam wypili. Nikt nie chciał jechać po alkohol, bo każdy bał się, że go złapią. Dali mu parę groszy, rower i kazali jechać po alkohol. Tak to policja pilnuje tego wszystkiego. Próbują złapać go już od kilku lat. Trzy lata temu siedział, ale tylko przez dwa tygodnie - opowiada brat skazanego Stanisława Bąka.
- W ogóle się nic nie zgadzało. Tylko imię i nazwisko. Data urodzenia się nie zgadzała, miejscowość się nie zgadzała, gmina się nie zgadzała, PESEL, wszystko się nie zgadzało - mówi niesłusznie zatrzymany pan Stanisław.
- Później przepraszały mnie, że to pomyłka, że to system zawinił, bo wprowadzono imię i nazwisko i wyszedł akurat taki. Po prostu nikt dobrze nie sprawdził danych osobowych - dodaje Ewa Bąk, żona niesłusznie zatrzymanego pana Stanisława.
Stanisław Bąk będzie walczył o odszkodowanie. Mężczyzna mówi, że przez pomyłkę urzędników jego córka załamała się psychicznie i trafiła do szpitala. Były aresztant przekonuje, że winny zaniedbania urzędnik nie zdaje sobie sprawy, ile upokorzeń musiał znieść on sam. - Ja bym chciał, żeby ten, co popełnił błąd, znalazł się na moim miejscu i przesiedział tam noc, żeby sobie pomyślał - mówi Stanisław Bąk.
- Przepraszamy, jest nam przykro, że do zaistniałego zdarzenia doszło i do takich konsekwencji - mówi Marcin Rogowski, prezes Sądu Rejonowego w Stalowej Woli.*
* skrót materiału
Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba
epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)