Zgubił dowód osobisty, został skazany
W 1993 roku Stanisław Morawski z Gdańska zgubił dowód osobisty. Mężczyzna zgłosił to w urzędzie miasta. Po kilku tygodniach dostał nowy dokument i zapomniał o całej sprawie. Do czasu. Okazało się bowiem, że w 2000 roku ktoś nadal posługiwał się zgubionym dokumentem. Pan Stanisław został skazany, bo nie zapłacił rachunku, o którym nie miał pojęcia.
- Na ten zgubiony czy też skradziony dowód osobisty zostały zawarte dwie umowy z operatorem telekomunikacyjnym. Nieznana osoba nie regulowała zobowiązań wobec operatora, w związku z czym, przy jednej umowie powstała zaległość blisko tysiąca złotych, a przy drugiej ponad tysiąca stu złotych - informuje Alina Rocka, Miejski Rzecznik Konsumentów w Gdańsku.
Era wysyłała do 68-letniego pana Stanisława wezwania do zapłaty na adres widniejący w zgubionym dowodzie. Problem w tym, że mężczyzna zmienił miejsce zamieszkania, więc nic o tym nie wiedział. Era oddała sprawę do sądu, potem do komornika. Ten ustalił nowy adres rzekomego dłużnika.
- Przychodzi zawiadomienie od komornika z Warszawy, ja o niczym nic nie wiedziałem. My żeśmy nie wiedzieli, gdzie ta Era jest w Gdańsku. Poszedłem do nich, popatrzyłem w tą umowę i zauważyłem, że to nie jest mój podpis - opowiada Stanisław Morawski.
Przerażony pan Stanisław postanowił poszukać pomocy. Zgłosił sprawę do prokuratury.
- W trakcie prowadzonego postępowania przygotowawczego uzyskaliśmy opinię z zakresu pisma ręcznego, z której wynikało, że Stanisław M. nie podpisywał kwestionowanej umowy - mówi Marzanna Majstrowicz z Prokuratury Rejonowej w Gdyni.
Rzecznik Praw Konsumenta napisał w imieniu pana Stanisława dwa pozwy do sądu w Gdańsku, oddzielny dla każdej umowy z Erą. Od tego momentu zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
- Jeden z pozwów został odesłany do sądu w Warszawie, drugi pozostał w sądzie w Gdańsku. Jeżeli chodzi o sprawę w Warszawie, roszczenie pana Stanisława zostało uznane w całości - mówi Alina Rocka, Miejski Rzecznik Konsumentów w Gdańsku.
Pan Stanisław odetchnął z ulgą, ale tylko na chwilę. Dlaczego? Bo sąd w Gdańsku w tej samej sprawie podjął zupełnie inna decyzję. Jak to możliwe, że w dokładnie takiej samej sprawie zapadają inne wyroki? - Nie jest to taka znowu sytuacja nietypowa. Prawo polega na jego interpretacji. W związku z powyższym, co sąd, to możliwość różnej interpretacji przepisów - twierdzi Przemysław Banasik z Sądu Okręgowego w Gdańsku.
- Ja nic złego nie zrobiłem, zamierzam odwołać się do Sądu Najwyższego albo nawet za granicę, tak nie może być - mówi oburzony Stanisław Morawski.
Tym bardziej, że nie chodzi tylko o tysiąc złotych nie zapłaconego Erze rachunku. Przez kilka lat rosły odsetki, do tego doszły koszty sądowe i komornicze. Razem z tego jednego rachunku - ponad trzy tysiące złotych. Jest szansa, że cała sprawa zakończy się pomyślnie. Skontaktowaliśmy się z Erą i uzyskaliśmy zapewnienie, że operator nie będzie domagał się pieniędzy od pana Stanisława.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)