Budowali dom dla szefa

Budowali dom dla szefa

Mirosław K., dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach zlecał swoim pracownikom, aby w godzinach urzędowych pracowali na budowie jego domu. Mirosław K. mimo, że został skazany, nadal pełni funkcję dyrektora, a także radnego w pobliskim Ciechanowcu.

- Nie przyznaję się do winy i twierdzę, że takie zdarzenia nie miały miejsca - mówi Mirosław K. dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach.

Budowa domu stała się przyczyną poważnych kłopotów z prawem dyrektora Mirosława K. W sierpniu zapadł wyrok.

- Mirosław K. został uznany winnym zarzucanych mu czynów i skazany na rok pozbawienia wolności, sąd wymierzył również grzywnę i zakaz zajmowania stanowisk w jednostkach państwowych i samorządowych na okres jednego roku - mówi Krzysztof Kozłowski z Sądu Rejonowego w Wysokiem Mazowieckiem.

Pracownicy Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach twierdzą, że od momentu, kiedy dyrektor dowiedział się o ich zeznaniach, zaczęło się prawdziwe piekło. Ich zdaniem działania dyrektora to zemsta za to, że cała sprawa ujrzała światło dzienne.

- Mój syn pomagał w godzinach pracy. Nie została mu przedłużona umowa tylko z tego względu, że zeznawał w sądzie i powiedział prawdę - mówi Krystyna Tenderenda, matka byłego pracownika Domu Opieki Społecznej w Kozarzach.

- Kiedyś pracowaliśmy tak samo i dostawaliśmy godziwe wynagrodzenie, premie. Teraz nie, to są kary za poglądy - mówi Anna Terlikowska, która pracuje w Domu Opieki Społecznej Kozarzach.

- Premię przyznaje i wnioskuje bezpośredni przełożony, kierownik działu - mówi

Mirosław K. dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach.

- Podlegam bezpośrednio pod kierowniczkę, którą jest konkubina pana dyrektora - mówi Małgorzata Pieniek, która pracuje w Domu Opieki Społecznej Kozarzach.

Pracownicy, którzy zeznawali przeciwko dyrektorowi czują się oszukani. Kiedy Mirosławowi K. postawiono zarzuty starosta wysokomazowiecki obiecał im, że natychmiast po wyroku odwoła swojego podwładnego. Ale tego nie zrobił.

- Powiedziałem, że dla mnie wystarczy wyrok pierwszej instancji, żeby sprawę załatwić, ale w ferworze całych zdarzeń i wydarzeń zapomniałem, że jest to osoba, która ma mandat radnego - mówi Bogdan Zieliński, starosta wysokomazowiecki.

A to komplikuje sprawę. Żeby odwołać radnego, trzeba mieć zgodę rady miasta. Starosta wysokomazowiecki do tej pory nawet nie wystąpił z takim wnioskiem.

- Stanowisko rady w tej chwili jest takie, że brak jest prawomocnego wyroku sądu - mówi Krystyna Olędzka, przewodnicząca Rady Miejskiej w Ciechanowcu.

Pracownicy Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach mogą więc tylko czekać na uprawomocnienie się wyroku. Wtedy Mirosław K. zostanie odwołany automatycznie. Sam dyrektor nie zamierza ustąpić ze stanowiska.

- Apelowaliśmy do starostwa, żeby jakieś kroki uczyniło, żeby można było pracować z upośledzonymi mieszkańcami w normalnych, godziwych warunkach - mówi Wojciech Daszkowski, który pracuje w Domu Opieki Społecznej Kozarzach. *



*skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)

(Telewizja Polsat)