Firma oszukała, zapłacą klienci
Oszukał ponad tysiąc osób. Jerzy C. założył w Raciborzu punkt PAF-u, czyli prywatnego operatora pocztowego. Biznes dobrze się kręcił, bo naprzeciwko znajdował się oddział izby celnej, w którym nie było kasy. Kierowcy opłacali więc akcyzę za sprowadzane do kraju samochody w firmie Jerzego C. Niestety, ich pieniądze nie dotarły na konto izby. W sumie brakuje 300 tys. zł. Oszukani kierowcy muszą zapłacić podatek jeszcze raz.
- Za to auto zapłaciłem 563 złote akcyzy, potem zapłaciłem drugi raz i nie wiem, czy nie będę musiał zapłacić trzeci raz - mówi Łucjan Kuś, klient firmy Jerzego C.
- Otrzymałem informację, że nie ma kasy w tym oddziale, ale po przeciwnej stronie ulicy jest punkt, w którym można dokonać zapłaty - opowiada pan Grzegorz, klient firmy Jerzego C.
- Wydali mi dokument, potwierdzenie zapłaty podatku na terytorium Rzeczypospolitej. Wystawił go naczelnik urzędu celnego - mówi Łucjan Kuś.
Pan Łucjan i pan Grzegorz uznali sprawę za zakończoną. Jednak półtora roku później otrzymali z urzędu celnego wezwania do zapłaty podatku akcyzowego i odsetek.
- Bardzo byłem zdziwiony, bo w domu miałem dokumenty potwierdzające zapłatę - opowiada Łucjan Kuś.
- Te pieniądze nie wpłynęły na nasze konto - mówi Aldona Węgrzynowicz, rzecznik prasowy Izby Celnej w Katowicach.
Rzeczywiście. Firma Jerzego C. nie przelała na konto izby celnej ponad 300 tys. zł. Jerzy C. punkt PAF-u zamknął, nazwę firmy zmienił i spokojnie prowadzi działalność kilka ulic dalej, też w Raciborzu. Dlaczego jest na wolności?
- Ponieważ aktualnie trwają czynności związane z przesłuchaniem wszystkich pokrzywdzonych, w tej chwili mamy ich ponad tysiąc - informuje Danuta Kozakiewicz z Prokuratury Rejonowej w Raciborzu.
- Ja tych pieniędzy nie mam. Nic nie wziąłem, to wszystko poszło w koszty obsługi dziadowskiego PAF-u, operatora pocztowego. W ogóle nie powinienem w tych przepychankach uczestniczyć, bo stroną jest izba celna i PAF. Oni ze sobą powinni dotrzeć do tego, gdzie te pieniądze się znajdują - twierdzi Jerzy C.
- Nie poczuwamy się do odpowiedzialności. Te pieniądze do nas nie wpłynęły, więc nie mogliśmy ich zrealizować - odpowiada Marek Sadowski rzecznik prasowy PAF-u.
Tymczasem Izba Celna żąda pieniędzy od poszkodowanych podatników. I grozi im komornikiem.
- Przyszedł do mnie poborca podatkowy i powiedział, że z takimi ludźmi jak ja, to nie ma żadnego problemu, bo mamy domy, samochody, jakieś środki trwałe. Oni mogą to zabezpieczyć, zająć konto, więc dla świętego spokoju zapłaciłem to - opowiada Łucjan Kuś.
Nasuwa się pytanie: dlaczego izba celna dopiero po półtora roku zorientowała się, że na jej koncie brakuje 300 tys. zł? Tego próbowaliśmy się dowiedzieć w Izbie Celnej w Katowicach.
- Mamy na to 5 lat, więc nawet po 5 latach moglibyśmy wysłać stosowne dokumenty do podatnika, domagając się uregulowania niezapłaconego podatku. Absurdalne byłoby, gdyby te pieniądze zostały umorzone podatnikom - twierdzi Aldona Węgrzynowicz, rzecznik prasowy Izby Celnej w Katowicach.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)