Niewinny, bo policjant?

Niewinny, bo policjant?

Szokujący wyrok w Białymstoku. Sąd okręgowy odstąpił od ukarania policjanta, który spowodował wypadek samochodowy pod wpływem alkoholu, a później uciekał przed policją. Kiedy go zatrzymano, miał około promila alkoholu we krwi. Sąd stwierdził, że funkcjonariusz wcześniej zasłużył się, ratując z pożaru kilka osób i warunkowo umorzył postępowanie.

Policjant z Białegostoku, prowadząc po pijanemu samochód (jeden promil alkoholu)

spowodował kolizję i uciekł z miejsca zdarzenia. Po pościgu został zatrzymany przez swoich kolegów. 

- Uważam, że sąd popełnił kardynalny błąd. Wyrok jest kuriozalny. To jest zachęta dla policjantów: pijcie i kierujcie samochodem. Sąd wam nic nie zrobi - ocenia prof. Piotr Kruszyński, karnista.

Czerwiec 2010 roku, centrum Białegostoku: kierowca Seata wjeżdża na skrzyżowanie nie ustępując pierwszeństwa. Uderza w bok jadącej zgodnie z przepisami taksówki. Po spowodowaniu kolizji jej sprawca nie zatrzymuje się. Ucieka. Taksówkarz rusza w pościg. Nagle kierowca Seata zjeżdża na przystanek.

- Kierowca wysiadł, przyznał się do winy i przeprosił. Kiedy chciałem wezwać policję, znów zaczął uciekać - wspomina Grzegorz Łapniewski, taksówkarz.

Pan Grzegorz powiadamia policję i rusza ponownie za Seatem. Pościg ulicami Białegostoku trwa kilkanaście minut. Uciekający przejeżdża na czerwonym świetle, porusza się pod prąd. Próbuje wyminąć także goniących go policjantów. W końcu policyjne radiowozy zajeżdżają mu drogę. Ścigany kierowca to policjant: Tomasz S. - dzielnicowy z Białegostoku. Okazuje się, że jest pijany. Dwie godziny wcześniej skończył służbę.

- Policjant, który go zatrzymał, podszedł do mnie i powiedział, żeby uważać, bo zatrzymany ma 13 lat służby i może być ciekawie. Mówił, że czuć od niego alkohol i może mataczyć - opowiada Grzegorz Łapniewski, taksówkarz.

- Został on oskarżony o prowadzenie samochodu pod wpływem nietrzeźwości.

Nie mieliśmy wątpliwości, że ten funkcjonariusz popełnił przestępstwo - dodaje Adam Kozub z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Taksówkarz twierdzi, że dzielnicowy usiłował mataczyć. Tomasz S., miał zaoferować panu Grzegorzowi 5 tysięcy złotych za zeznanie, iż to żona dzielnicowego prowadziła Seata. 23 grudnia ubiegłego roku zapadł sensacyjny wyrok. Sąd Rejonowy w Białymstoku umorzył warunkowo na dwa lata postępowanie przeciwko policjantowi.

- Policjant miał około promila alkoholu we krwi. W wielu krajach jest to niewiele ponad normę. W Polsce mamy do czynienia z kierowcami, którzy mają dużo więcej - mówi Janusz Sulima z Sądu Okręgowego w Białymstoku.

- Trudno komentować wyroki sądu, ale dla mnie jest on kuriozalny. Sędzia postąpił wbrew oczekiwaniu opinii społecznej oraz środowiska policyjnego, bo dla policjantów to jest chwast, który należy usunąć - mówi Marek Gorzkowski, emerytowany policjant.

Białostocki sąd warunkowo umorzył postępowanie, jak to określił: z uwagi na dotychczasowe postępowanie oskarżonego i wzorową pracę w policji. Kilka lat temu policjant wyprowadził z pożaru kilka osób i według sądu tym się zasłużył. Jeśli wyrok się uprawomocni, funkcjonariusz, mimo że popełnił przestępstwo, nie będzie osobą skazaną, ani notowaną.

Gdyby Tomasz S. został skazany przez sąd, automatycznie przestałby być policjantem. Teraz nie jest to już takie oczywiste. Co prawda policja prowadzi wewnętrzne postępowanie, mające na celu usunięcie Tomasza S. ze swoich szeregów, ale przełożeni dzielnicowego mają związane ręce.

- Sprawę komplikuje od dłuższego czasu przedłużane zwolnienie lekarskie, na którym przebywa Tomasz S. To utrudnia nam wykonanie niektórych czynności z udziałem tego funkcjonariusza - mówi Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Zdaniem policyjnych ekspertów, dzięki zaświadczeniom lekarskim, dzielnicowy może skutecznie blokować swoje zwolnienie z pracy przez następne miesiące. Nawet jak w końcu Tomasz S. zostanie wyrzucony z policji, to będzie mógł się odwołać do sądu administracyjnego. Tam może argumentować, że formalnie nie jest notowany, ani skazany.

- Inni ludzie też ratują życie, ale to ich nie upoważnia do robienia takich głupot. Jak widać prawo nie dotyczy jednak wszystkich - podsumowuje Grzegorz Łapniewski, taksówkarz.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)