Pogotowie przyjechać nie chciało

Pogotowie przyjechać nie chciało

Zmarł czekając na pogotowie. 48-letni Wiesław Zych zasłabł w centrum Tarnobrzega. Mężczyzna konał zaledwie 400 metrów od szpitala. Mimo to, nie doczekał się pomocy lekarzy. Świadkowie twierdzą, że zanim dyspozytorka wysłała karetkę, musiała upewnić się, że mężczyzna nie jest pijany.

- Dyspozytorka, nawet nie lekarz, zadecydowała o ludzkim życiu, o życiu mojego męża - mówi Dorota Zych, żona zmarłego.

Wiesław Zych miał 48 lat. Był pracownikiem Siarkopolu. Wszyscy pamiętają go jako życzliwą osobę. Zapalonego wędkarza.

Drugiego listopada Wiesław Zych wyszedł z domu 20 minut po godzinie 13. Dosłownie na chwilę, żeby zapłacić rachunki. Dotarł do centrum miasta, zwanego przez wszystkich Placem Czerwonym.

- Po uiszczeniu opłat wyszedł na ulicę. Zasłabł i upadł na ziemię - opowiada Józef Sękuła, szwagier Wiesława Zycha.

- Chłopiec, który był świadkiem zadzwonił po pogotowie. Dyspozytorka pytała się czy mąż jest pijany. Chłopiec mówił, że nie, że mu człowiek umiera na rękach, żeby szybko przyjeżdżali - dodaje Dorota Zych, żona zmarłego.

Świadkowie mówią, że stan chorego pogarszał się w zastraszającym tempie. Kolejni ludzie, który stali przy chorym, zaczęli wydzwaniać na pogotowie.

- Oddychał. Było widać, że jest coraz gorzej. Ludzie wydzwaniali. Wszyscy byli zszokowani tym, że tyle razy trzeba dzwonić po karetkę - opowiada jeden ze świadków zdarzenia.

- Dyżurny dostał informację o leżącym człowieku na placu Bartosza Głowackiego. Niezwłocznie udał się tam patrol. Stwierdzono, że człowiek potrzebuje pomocy medycznej. Została podjęta akcja reanimacyjna i powiadomione pogotowie - informuje Jan Żak, Komendant Miejski Policji w Tarnobrzegu.

Pogotowie w końcu przyjechało. Jak mówi rodzina, zdążyło upłynąć pół godziny od pierwszej rozmowy przechodniów z dyspozytorką. Przypomnijmy, że pacjent leżał na chodniku 400 metrów do pogotowia! Wiesława Zycha nie udało się już uratować.

- Lekarz stwierdził, że pacjent nie ma tętna. Nie udało nam się przywrócić go do życia - mówi Bogdan Krzewski, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnobrzegu.

- Chciałabym spotkać się z tą panią twarzą w twarz. Podziękować jej za szybkie wysłanie karetki. Jak ta pani mogła tak zwlekać? - pyta Dorota Zych, żona zmarłego.*



* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)