Polskie dziecko do Niemiec
Dziecko pani Małgorzaty, choć jest Polakiem, ma trafić do ojca w Niemczech. Tak zdecydował polski sąd. Kobieta jest załamana. Od trzech miesięcy ukrywa się z synem przed wymiarem sprawiedliwości. Nikt nie wie, gdzie przebywa. Szuka jej policja. My spotkaliśmy się z nią w wyznaczonym przez nią miejscu.
Pokój, który do niedawna zajmowała 28-letnia Małgorzata Jurczykowska i jej niespełna trzyletni synek, stoi dziś pusty. Trzy miesiące temu kobieta podjęła dramatyczną decyzję. Ukrywa się przed mężem i wymiarem sprawiedliwości.
- Ja nie robię tego dla siebie, tylko dla dziecka, które ciągle pyta, kiedy wrócimy do Grajewa do babci - mówi Małgorzata Jurczykowska.
Państwo Jurczykowscy mieszkali w Niemczech. Tam w 2007 roku urodził się Maksymilian. Dziecko ma tylko polskie obywatelstwo. Ale między małżonkami nie układało się najlepiej. W lipcu 2008 roku pani Małgorzata przyjechała z wizytą do rodziny w Grajewie. Mąż miał dojechać po dwóch tygodniach.
- Po paru dniach zadzwonił do niej, że nie mają po co wracać, bo jemu samemu jest lepiej - opowiada Mirosława Dylewska, matka pani Małgorzaty.
Kobieta została w Grajewie i rok temu złożyła pozew o rozwód. Arkadiusz J. odwiedzał syna. Podczas jednej z wizyt porwał dziecko do Niemiec.
- Sąd niemiecki stwierdził, że najlepiej byłoby gdybyśmy zawarli ugodę. Miałam spędzać z synem 10 dni w miesiącu, a mąż resztę. Nie chciałam się na to zgodzić, ale sędzia powiedziała, że w innym przypadku nie będę widzieć dziecka wcale - opowiada pani Małgorzata.
- Dziecka jej nie przywiozłem - przyznaje Arkadiusz J., ojciec Maksymiliana.
Dlatego zdesperowana kobieta pojechała do Niemiec i pod nieobecność męża zabrała dziecko do Polski. Od tego momentu przed sądem w Łomży zaczęła się prawdziwa batalia o niespełna trzyletniego chłopca.
- Sąd Okręgowy w Łomży wydał tymczasowe postanowienie o zabezpieczeniu miejsca pobytu dziecka przy matce - informuje Jan Leszczewski z Sądu Okręgowego w Łomży.
Arkadiusz J. także założył pani Małgorzacie sprawę.
- Sąd na wniosek ojca postanowił wydać dziecko w trybie konwencji haskiej do miejsca stałego pobytu ojca w Niemczech. Te dwa postanowienia z pozoru są sprzeczne ze sobą, ale pierwszeństwo ma postanowienie oparte na konwencji haskiej - mówi Jan Leszczewski z Sądu Okręgowego w Łomży.
A to znaczy, że dziecko ma wrócić do ojca. Pani Małgorzata złożyła apelację, ale sąd ją oddalił. Zdesperowana kobieta uciekła z synem.
- Jeżeli dziecko wyjedzie do Niemiec, to nie wróci. Wszyscy wiemy, że Niemcy nie oddają dzieci. To tylko Polska oddaje wszystkim dzieci. Nigdy syna nie oddam - mówi Małgorzata Jurczykowska.*
* skrót materiału
Reporter: Paulina Bąk
pbak@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)