Zagryzła ją sfora psów

Zagryzła ją sfora psów

Okrutna śmierć w miejscowości Mierzno w Łódzkiem. 73-letnią panią Zdzisławę zagryzła sfora psów. Niektóre fragmenty ciała kobiety były ogryzione aż do kości! Zwierzęta należały do sąsiada ofiary, Henryka W. Rodzina pani Zdzisławy twierdzi, że mężczyzna zbrodnię zaplanował.

Państwo Niedźwieccy byli małżeństwem od pół wieku, niedawno obchodzili swoje złote gody. Trzy dni temu pani Zdzisława poszła na pole nakarmić zwierzęta. Już z niego nie wróciła.

- Zauważyłem, gdzieś z pięćdziesięciu metrów, że leżą jakieś szmaty na polu i cztery psy sąsiada je rozrywają. Nie mogłem dojechać do tego miejsca, bo domyśliłem się, że to jest moja żona. Później, jak lekarz przekręcił ją do góry, to nie mogłem wytrzymać, zemdlałem - opowiada Zdzisław Niedźwiecki.

- Sweter rozerwany, wszystko porozrywane, nogi całe poobdzierane z ciała. Straszny widok - dodaje Urszula Kowalska, córka pani Zdzisławy.

Mieszkańcy Mierzna w gminie Budziszewice są wstrząśnięci tym dramatem. Wszyscy są zgodni, że problemy z psami rodziny W., jak i z samą rodziną, zdarzały się bardzo często.

- Rower mi porąbał siekierą, dostał ileś tam w zawieszeniu i to wszystko - twierdzi jeden z sąsiadów rodziny W.

- Na grzyby to strach iść samemu, bo zaraz psy zagryzłyby. Nawet sarny chodzą całymi watahami - dodaje inny sąsiad.

Dopiero śmierć jednej z sąsiadek przerwała zmowę milczenia. Mieszkańcy Mierzna postanowili porozmawiać z kłopotliwymi sąsiadami. Ci uważają, że to oni są prześladowani, a psy są łagodne.

- One nie były agresywne dla ludzi. Atakowały, ale tylko jak ktoś wchodził na podwórko, a mnie nie było - twierdzi Grażyna W., właścicielka psów.

- Żeby psy jadły ludzkie ciało, to na pewno musiały być głodne. To są jakieś krwiożercze bestie, które w tak krótkim czasie zjadły całą nogę człowieka - mówi Jan Lis, miejscowy weterynarz.

Zdaniem najbliższej rodziny zagryzionej przez psy pani Zdzisławy, sprawcami śmierci były nie tylko zwierzęta. Wszelkie wątpliwości wyjaśni sekcja zwłok. Do tego czasu zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci usłyszał 59-letni Henryk W., właściciel psów.

- Prawdopodobnie ktoś widział, że z mamą były jeszcze dwie osoby na tym polu, a później mama upadła i jedna odeszła - mówi Urszula Kowalska, córka pani Zdzisławy.

Konflikt między sąsiadami trwa od 30 lat. A zaczęło się od sporu o granicę gospodarstw.

- Nie pozwalają postawić płotu, nie pozwalają ustawić maszyn, nie pozwalają przejść, nie pozwalają wyjść na podwórko. Nie możemy mieć kury wypuszczonej, psa wypuszczonego, wszystko nasze jest pozamykane. Zgłaszałam sprawę na policję, przyjeżdżali, ale wszystko uchodziło im płazem - mówi Urszula Kowalska, córka pani Zdzisławy. *



* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)

(Telewizja Polsat)