Zamiast pomóc, zlicytuje

Zamiast pomóc, zlicytuje

Pani Iwona zachorowała i nie mogła spłacać zaciągniętego kredytu. Bank dał jej jednak drugą szansę i wstrzymał egzekucję długu. Mimo to, komornik ze Zgierza dalej chce zlicytować dom i działkę kobiety. Pani Iwona może wylądować na ulicy, a jej dzieci trafić do domu dziecka.

Pani Iwona ma 46 lat. Jest matką zastępczą dla dwóch kilkuletnich chłopców. By zapewnić dzieciom godne życie, wyprowadziła się ze starej, zawilgoconej kamienicy i wybudowała pod Zgierzem siedemdziesięciometrowy dom. Wzięła kredyt - 60 tys. zł.

Pani Iwona regularnie spłacała zadłużenie - miesięcznie 1002 zł. Dług pojawił się, gdy w lipcu ubiegłego roku ciężko zachorowała i trafiła na kilka miesięcy do szpitala. Do akcji wkroczył Czesław K. - komornik z Sądu Rejonowego w Zgierzu.

- Napisałam prośbę o rozłożenie zaległości na raty. Komornik powiedział, że bank odrzucił naszą prośbę i musi wyznaczyć termin oszacowania mojej nieruchomości - wspomina pani Iwona.

Siedemdziesięciometrowy dom pani Iwony wraz z prawie dwuhektarową, uzbrojoną działką oszacowano na niecałe 235 tys. zł. Pani Iwona boi się, że dorobek jej życia zostanie sprzedany za bezcen, ona wyląduje na ulicy, a dzieci, dla których jest zastępczą matką, trafią do domu dziecka.

- Mam wrażenie, że już jestem sprzedana. Jakiś samochód przejeżdża bardzo wolniutko koło domu i obserwuje teren. Do tej pory tak się nie działo. Bank odrzucił moją prośbę o rozłożenie długu na raty, ale teraz gazety piszą, że zmienił decyzję - mówi pani Iwona.

Rzecznik banku nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. Jednak w pisemnym oświadczeniu potwierdził, że dał pani Iwonie drugą szansę i wstrzymał egzekucję.

To fragment oświadczenia Aleksandry Kwiatkowskiej, rzecznika GE Money Bank.

"17 września poinformowaliśmy redakcję jednej z łódzkich gazet, że zgadzamy się na wstrzymanie egzekucji wobec klientki pod określonymi warunkami. Naszą decyzję podtrzymujemy".

- O wszystkich decyzjach decyduje sąd, nie komornik i wierzyciel. Egzekucja nie jest wstrzymana - twierdzi jednak Czesław K., komornik przy Sądzie Rejonowym w Zgierzu.

- To nie jest człowiek, bo człowiek ma odrobinę sumienia, serca, a przede wszystkim szlachetności. W tym człowieku nie ma niczego - rozpacza pani Iwona.

Swoje doświadczenie, związane z tym samym komornikiem, ma także pani Henryka Brożek z Głowna. Kobieta ma 73 lata. Prawie nie chodzi, a kilka miesięcy temu zdiagnozowano u niej nowotwór. Dwa lata temu wzięła kredyty na leczenie - łącznie niecałe siedem tysięcy złotych.

- Nie miałam pieniędzy, nie mogłam spłacać kredytu, pogodziłam się z tym. Wiadomo, że komornik musi zrobić swoją powinność. Kiedy popłaciłam wszystkie świadczenia, musiałam żyć za 160 zł miesięcznie - opowiada Henryka Brożek.

W lutym 2009 roku pani Henryka otrzymała pismo z ZUS-u, że egzekucja jej długu z emerytury została zakończona. Kobieta była pewna, że to już koniec jej kłopotów.

- Byłam szczęśliwa, że będę miała całą emeryturę. Poszłam do banku i okazało się, że znowu są potrącenia. Spłaciłam 2,8 tys. zł długu, a komornik przysłał pismo, że znowu jestem winna 2,8 tys. zł - opowiada Henryka Brożek.

- Pani Henryka Brożek ma prawo składać oświadczenia, jakie jej tylko przyjdą do głowy. Czy to jest zgodne z prawdą, rozsądzi sąd. Ja zająłem stanowisko, wydając postanowienie. To wszystko, co mam do powiedzenia - twierdzi Czesław K., komornik przy Sądzie Rejonowym w Zgierzu.

Pani Henryka twierdzi, że komornik nienależnie pobrał jej prawie 6 tys. zł. Ponieważ skargi pisane przez emerytkę nie przyniosły rezultatu, zdesperowana kobieta poszła do sądu. Sprawie osobiście przygląda się wiceminister sprawiedliwości.

- W związku z sygnałami, które wpływały do Ministerstwa Sprawiedliwości, podjąłem decyzję o przeprowadzeniu kontroli. Komornik musi wykonywać swoje obowiązki, ale musi także pamiętać, że wszystko robimy dla ludzi - mówi Krzysztof Kwiatkowski, wiceminister sprawiedliwości.*

* skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)