Dostali pracę - stracą mieszkanie

Dostali pracę - stracą mieszkanie

Rodzina Guzów z Wojsławic może stracić mieszkanie socjalne. Dlaczego? Bo w końcu znalazła pracę. Teraz jej zarobki przekraczają wymagany dochód na osobę, więc gmina nie może przedłużyć im umowy wynajmu lokalu. Urzędnikom nie przeszkadza fakt, że praca jest okresowa i wkrótce rodzina znów może zostać bez środków do życia.

Rodzina państwa Guzów z Wojsławic w województwie lubelskim składa się z czterech osób. Pan Stanisław jest chory na cukrzycę i padaczkę nerwicową. Był bezrobotny przez blisko 20 lat. Pani Maria pracowała jako pielęgniarka, ale pracę straciła w 2000 roku. Syn Adrian cierpi na alergię i astmę, a córka Małgorzata, obecnie studentka trzech kierunków, urodziła się z wrodzoną wadą stóp.

- Rodzice przez całe moje dzieciństwo starali nie dopuścić do tego, abym była kaleką. Dzisiaj, niestety, mam problemy zdrowotne - mówi Małgorzata, córka Marii i Stanisława Guzów.

Państwo Guzowie byli zarejestrowani jako bezrobotni bez prawa do zasiłku. Od wielu lat nie płacili czynszu za mieszkanie komunalne. Dług rósł przez 8 lat. W końcu gmina zdecydowała się na eksmisję.

- Kilkakrotne upominanie się o chociaż w części zapłacenie czynszu nie przynosiło efektu. W końcu musieliśmy, jako właściciele tego obiektu, podjąć odpowiednie kroki. Gdyby nawet wpłynęło 20,50 złotych miesięcznie, to ja bym wiedział, że ta rodzina chce płacić za korzystanie z tego lokalu na tyle, na ile ich stać - mówi Jacek Semeniuk, wójt gminy Wojsławice.

Wyrok o eksmisji zapadł w czerwcu dwa lata temu. Przez kolejny rok rodzina walczyła o przystosowanie lokalu socjalnego do użytkowania. Ich zdaniem nowe mieszkanie zagrażało ich życiu, a remonty zostały wykonane niechlujnie i powierzchownie.

- Podłoga jest nierówna, dach nieszczelny, a komin zamurowany jest z desek, czyli materiałów łatwopalnych - mówi Stanisław Guz, który mieszka w lokalu socjalnym.

Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Chełmie wydał jednak opinię, że "lokal socjalny spełnia wymogi przewidziane prawem i nadaje się do zamieszkania". Na zlecenie rodziny zrobiono kolejną analizę techniczną budynku, którą przeprowadził biegły sądowy.

- Myślę, że nie dokonano wizji tego lokalu, a oparto się na dokumentach i stąd ta rozbieżność. Lokale nie posiadały wentylacji, trzon kuchenny był w stanie nienadającym się do eksploatacji. Jest tam przepalony, dziurawy piekarnik, a piec kaflowy wymalowany został farbą olejną. Groziło to wszystko albo zaczadzeniem, albo zatruciem się. Ponadto były przecieki z dachu, a ubikacja, tzw. sławojka, wykonana na podwórku tej nieruchomości, nie była wyposażona w zbiorniki ścieków - ocenia Edward Twardowski, biegły sądowy z zakresu budownictwa.

Władze gminy nie mają sobie nic do zarzucenia. Twierdzą, że rodzina jest roszczeniowa i oczekuje zbyt wiele.

Rodzina Guzów miała nadzieję, że ich sytuacja poprawi się od kwietnia, bo wtedy znaleźli pracę w ramach robót publicznych. Jednak okazało się, że przekraczają średni dochód na członka w rodzinie i nie mają już prawa do mieszkania socjalnego, dlatego gmina nie przedłużyła z nimi umowy wynajmu. Urzędnikom nie przeszkadzał fakt, że praca jest tylko okresowa.

Wójt gminy twierdzi, że teraz rodzinie należy się mieszkanie komunalne zamiast socjalnego, problem w tym, że chwilowo go nie ma. Rodzina Guzów zatem zajmuje mieszkanie bezprawnie. Gmina może wytoczyć im sprawę za bezumowne korzystanie z lokalu i żądać odszkodowania.

- Nie mamy podpisanej umowy. Nie wiem, czy mamy płacić czynsz i jakiej wysokości. Rodzice pracują tylko do 20 października, co się stanie później? Znowu zostaną zarejestrowani w urzędzie pracy i znowu będą bezrobotni. Znowu sprawa w sądzie? Znowu eksmisja? Znowu to wszystko musimy przejść? - pyta Małgorzata, córka Marii i Stanisława Guzów.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl(Telewizja Polsat)