Dzięki nam uzyskała polskie obywatelstwo
Pani Halina jest Ukrainką. W 1997 roku wyszła za mąż za Polaka, ma z nim dwoje dzieci. Niestety, trzy lata temu mąż kobiety zmarł. Później u niej samej lekarze wykryli nowotwór złośliwy szyjki macicy. Pani Halina pokonała chorobę, trudniejsza okazała się walka o obywatelstwo.
- Pani Halina wygrała walkę z rakiem. Okazuje się, że bardziej skomplikowana i cięższa jest walka z biurokracją - mówi Magdalena Bożko, dziennikarka "Dziennika Wschodniego".
Halina Syta jest Ukrainką. Do Polski przyjechała trzynaście lat temu - na chwilę, została na zawsze. Zakochała się w Polaku, wyszła za niego za mąż. Na świat w siódmym miesiącu ciąży przyszły bliźniaki. Proza dnia codziennego przesłoniła pani Halinie próby uregulowania swojej sytuacji prawnej.
- To się odwlekało, wydawało się, że skoro mąż żyje, to jakoś się wszystko ułoży, że kiedyś zrobimy porządek z moimi dokumentami. Niestety, ciągle spadały na nas kolejne nieszczęścia - wspomina Halina Syta.
Los rzeczywiście nie oszczędzał pani Haliny. W czerwcu 2006 roku niemalże na oczach kobiety, zmarł jej mąż. Pękł mu tętniak aorty. Pani Halina została sama z dwójką małych dzieci.
- Nie wiedziałam, co mam robić. Opowiedziałam o mojej sytuacji w urzędzie. Usłyszałam, że skoro mąż zmarł i nie mam opiekuna, to muszę zabrać dzieci i jechać na Ukrainę - opowiada pani Halina.
- W polskim prawie, z wyjątkiem kilku sytuacji wyjątkowych, człowiek który przebywa w Polsce nielegalnie, nie może liczyć na to, że zalegalizuje swój pobyt. Takie mamy ustawodawstwo - mówi Kajetan Wróblewski z fundacji "Proksenos" zajmującej się pomocą cudzoziemcom.
- Została sama, bez polskiego obywatelstwa i środków do życia. Ona nie pracowała, zajmowała się swoimi dziećmi - dodaje Magdalena Bożko, dziennikarka "Dziennika Wschodniego".
Półtora roku po śmierci męża, na barki pani Haliny spadł kolejny ciężar. Okazało się, że jest poważnie chora. Diagnoza brzmiała jak wyrok: rak szyjki macicy.
- Wygrała z rakiem, ale widmo powrotu choroby wciąż nad nią wisi. Każdy katar, każde przeziębienie, zapalenie oskrzeli wiążą się u niej z ryzykiem powikłań. Ten organizm jest bardzo osłabiony. Pani Halina boi się, że będzie miała przerzuty - opowiada Magdalena Bożko, dziennikarka "Dziennika Wschodniego".
By uregulować swoje sprawy, w kwietniu 2008 roku pani Halina za pośrednictwem Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego zwróciła się do Prezydenta RP z wnioskiem o nadanie jej obywatelstwa.
Od momentu złożenia dokumentów mijały miesiące. Za cztery miesiące kończy się jej karta tymczasowego pobytu w Polsce. O wyjeździe na Ukrainę nie chce nawet myśleć.
- Tu jest nasze życie. Ja tam nie mam do czego wracać. Dzieci nie znają nawet języka ukraińskiego - mówi Halina Syta.
Polskie obywatelstwo to dla pani Haliny niemalże sprawa życia i śmierci. Bez tego nie może w naszym kraju właściwie nic.
O sprawie pani Haliny chcieliśmy porozmawiać z przedstawicielem Kancelarii Prezydenta Polski. Dwa dni po naszej interwencji otrzymaliśmy maila, że prezydent pochyli się nad sprawą. Trzy dni później, na spotkaniu w kancelarii, czekała na nas jeszcze większa niespodzianka.
- Kilka dni temu pan prezydent nadał pani Halinie polskie obywatelstwo. Pan prezydent oczywiście wziął pod uwagę bardzo trudną sytuację, w jakiej znajduje się pani Halina - poinformował minister Andrzej Duda, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP.
- Dziękuję wszystkim, jestem bardzo szczęśliwa, brakuje mi słów. Chyba zaraz mi serce wyskoczy z radości - ucieszyła się pani Halina. *
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz ibrachacz@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)