Gonili dwie godziny, potem rozjechali!

Gonili dwie godziny, potem rozjechali!

Bestialsko zamordowali psa, bo ten zjadł królika. Dwaj mieszkańcy Tarnawy Dolnej na Podkarpaciu przez dwie godziny ścigali samochodem bernardyna. Kiedy zwierzę nie miało już siły uciekać kilkakrotnie po nim przejechali. Właściciel psa jest zdruzgotany. Twierdzi, że bernardyn nie był agresywny, nikomu nie zrobił krzywdy.

Sześcioletni bernardyn był przez państwa Majdów traktowany jak członek rodziny. Na podwórzu czuł się gospodarzem, opiekował się rocznym bokserem. Psy czasami wybiegały poza gospodarstwo, ale zawsze wracały. Nikomu nigdy nie zrobiły krzywdy.

- Nieraz uratował mi życie. Często chodziliśmy do lasu, a tam różnie bywa - mówi pan Maksymilian, właściciel bernardyna.

Kilkanaście dni temu psy wybiegły poza ogrodzenie. Po 24 godzinach bokser wrócił do domu. Bernardyna nie było.

Pan Maksymilian poszedł szukać psa. O jego losie dowiedział się nad rzeką.

- Podszedł do mnie ten gość, który go zabił i pyta, kto ma takiego dużego psa. Mówił, że go zajeździli. Zobaczyłem go tam. Był cały zmasakrowany. Noga wyrwana, głowa zmasakrowana, złamany wpół jak rogalik - opowiada pan Maksymilian.

Okazało się, że dwaj mieszkańcy tej samej wsi - Tarnawy Dolnej przez prawie dwie godziny ścigali psa samochodem po wąskich wiejskich uliczkach. Kiedy już zwierzę nie miało siły uciekać, kilkakrotnie przejechali po nim samochodem.

- Ja nie jeździłem za psem. Jechałem i szukałem właścicieli, bo mam małe dzieci a psy przez dwa dni same chodziły. Pies wpadł mi pod auto - twierdzi mężczyzna, który zabił psa.

- Samochód nie ma żadnych śladów, które by świadczyły o potrąceniu psa. Był to duży pies. Sprawcy powoli po nim przejechali - mówi Paweł Międlar z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.

Wyczyny dwóch mężczyzn widziało wielu mieszkańców wsi. Nie kryją oburzenia. Jednak nikt nie zareagował.

Sprawą brutalnego zamordowania psa zajęła się policja i prokuratura. Jednemu ze sprawców już postawiono zarzuty.

- Odpowie za zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem. Za to grozi kara do dwóch lat więzienia -informuje Jerzy Górecki z Komendy Powiatowej Policji w Sanoku.

Przez 12 lat działalności Rzeszowskie Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt prowadziło wiele spraw związanych ze znęcaniem się nad zwierzętami. Niemal co miesiąc zdarzają się przypadki szczególnego okrucieństwa i tylko dwa razy sąd skazał sprawców na karę więzienia. *

* skrót materiału

Reporter: Olga Hałabud

ohalabud@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)