Górnicy - robiliśmy, co mogliśmy
Piątkowa tragedia w kopalni Wujek-Śląsk wstrząsnęła całą Polską. Według wstępnych ocen katastrofę spowodował zapłon, a prawdopodobnie także wybuch metanu. Wszyscy zastanawiają się, czy wypadku można było uniknąć.
- Na to się nie dało patrzeć, ciała były czarne. Kolegę poznałem po blaszce - opowiada pan Roman, górnik z kopalni Wujek-Śląsk.
Ból i łzy nie opuszczają rodzin górników, którzy zginęli w piątkowym wybuchu w Kopalni Wujek-Śląsk w Rudzie Śląskiej.
Piątkową katastrofę spowodował - według wstępnych ocen - zapłon, a prawdopodobnie również wybuch metanu. Górnicy, do których dotarliśmy mówią wprost: my wiemy, w jakich warunkach pracujemy. I na to się zgadzamy.
- Nikt nie patrzy, czy jest metan, tak to byśmy nic nie zrobili - mówi pan Roman, górnik z kopalni Wujek-Śląsk.
Przyczyn piątkowej katastrofy może być wiele. Czy fałszowane były czujniki stężenia metanu? Opinie górników są sprzeczne.
- Przekroczenia były szczególnie w chodniku, ratownicy chodzili po to, żeby przy czujnikach był dobry stan metanu, a za zaporą było już 9, do 10 dochodziło. Powinno być poniżej 2 - powiedział Polsat News górnik z kopalni Wujek-Śląsk.
- Wciskają kit, że czujniki były złe - twierdzi pan Roman, górnik z kopalni Wujek-Śląsk.
Z miejsca, w którym doszło do wybuchu, do szybu jest prawie 2 km. Zanim do rannych dotarli ratownicy, musiał minąć czas. Pan Krystian, górnik - ratownik twierdzi: szybciej nie dało się dotrzeć do poszkodowanych. Robiliśmy, co mogliśmy.
- Myśmy byli na 700 metrach, trzeba było zjechać. Tam już były inne zastępy ratownicze. Szybko żeśmy przyjechali - mówi pan Krystian, górnik i ratownik z Kopalni Wujek - Śląsk.
Rodziny zmarłych górników chcą spokoju. Teraz najważniejsze dla nich to pochować swoich bliskich.
Reporter: M. Frydrych. A. Krajewska
mfrydrych@polsat.com.pl
(Telewizja Polsat)