Inwalida - winny. Wbiegł na pasy

Inwalida - winny. Wbiegł na pasy

Eugeniusz Gawlik jest inwalidą. Od lat porusza się o lasce. W maju 2007 roku został potrącony na ruchliwym skrzyżowaniu w Katowicach. Według sądu pan Eugeniusz wypadku nie spowodował. Wyroku nie uznało jednak PZU. Ubezpieczyciel odmówił poszkodowanemu wypłaty całego odszkodowania.

Eugeniusz Gawlik ma 63 lata. Od kilkunastu lat jest inwalidą, porusza się o lasce. Kiedy rano 28 maja 2007 roku wkraczał na oznakowane przejście dla pieszych, nie sądził, że tę datę zapamięta do końca życia.

- Poczekałem aż będzie zielone światło. Wszedłem na pasy i zostałem potrącony przez samochód - opowiada pan Eugeniusz.

- Doznał dość poważnych obrażeń ciała - głównie w obrębie miednicy, kości udowej, ale również urazu krwotocznego głowy. Odkleiła mu się też siatkówka w jednym oku - dodaje Leszek Krupanek, pełnomocnik pana Eugeniusza.

Mężczyzna spędził w szpitalu półtora miesiąca. Kierowca, który go potrącił nie przyznawał się do winy, twierdząc, że wjechał na skrzyżowanie na zielonym świetle. Wyjaśnieniu wątpliwości miała służyć policyjna konfrontacja. Dziś niemalże niewidomy pan Eugeniusz nie wspomina jej najlepiej. Twierdzi, że od początku usiłowano zrobić z niego sprawcę wypadku.

- Funkcjonariusz dał panu Eugeniuszowi do podpisania protokół. Pan Eugeniusz będąc osobą praktycznie w tej chwili niewidomą, nie wiedział co podopisuje, a był to protokół, w którym on przyznaje się do winy - mówi Leszek Krupanek, pełnomocnik pana Eugeniusza,

Ku zdumieniu pana Eugeniusza policja postawiła mu zarzut. Oskarżyła niepełnosprawnego 63-latka o to, że wbiegł na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie pana Eugeniusza.

Sąd Rejonowy w Katowicach powołał kolejnego biegłego z zakresu ruchu drogowego. Ten nie miał wątpliwości. 15 stycznia 2009 roku pan Eugeniusz został uniewinniony.

- Biegły stwierdził jednoznacznie, że przed wypadkiem pan Eugeniusz był w stanie zdrowia który uniemożliwił mu bieganie. Pan Eugeniusz nie był w stanie przebiec dwóch pasów ruchu w czasie porannego szczytu - mówi Leszek Krupanek, pełnomocnik pana Eugeniusza.

- Wyrok jako prawomocny, nie podlega już zaskarżeniu. Został on przesłany do wiadomości ubezpieczycielowi obwinionego. Tutaj PZU zwracało się o możliwość zapoznania się z aktami sprawy - informuje Karina Maksym z Sądu Rejonowego Katowice Centrum Zachód w Katowicach.

Okazuje się jednak, że prawomocny wyrok to dla PZU za mało! Firma co prawda wyliczyła, że panu Gawlikowi należy się 30 tysięcy złotych, ale wypłaciła mu zaledwie 6 tysięcy. Dlaczego? Bo zdaniem PZU pan Gawlik przyczynił się do wypadku!

- Jest to kwota zupełnie nieadekwatna do zakresu obrażeń i do wymiaru krzywdy, jaką cały czas pan Eugeniusz doznaje - mówi Leszek Krupanek, pełnomocnik pana Eugeniusza.

Chcieliśmy zapytać przedstawiciela PZU dlaczego nie respektuje sądowego wyroku i odmawia niewinnemu człowiekowi wypłaty należnych mu pieniędzy. Na wywiad PZU się nie zgodziło. Biuro prasowe ubezpieczyciela przysłało nam jedynie maila. Oto jego fragment:

"Uprzejmie informujemy, że Biuro Prasowe nie udziela informacji na temat indywidualnych umów naszych klientów. Sprawy wskazanej przez Panią tym bardziej nie możemy komentować bo, jak sprawdziliśmy, postępowanie jest jeszcze w toku. (...)"

Pan Eugeniusz nie rozumie, dlaczego PZU wciąż traktuje go jak sprawcę wypadku. Zamierza walczyć o sprawiedliwość i należne mu pieniądze. Jego pełnomocnik już złożył do PZU odwołanie. *


*skrót materiału

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)