Kto zaatakował aktorkę?

Kto zaatakował aktorkę?

Kto napadł na Annę Cugier-Kotkę? Aktorka, znana ze spotów wyborczych PO, a później PiS-u twierdzi, że zaatakowało ją trzech mężczyzn. Niestety, nie ma żadnych świadków zdarzenia, a policja mówi o szeregu niejasności w tej sprawie.

Anna Cugier-Kotka znana jest głównie z dwóch spotów wyborczych. Dwa lata temu nawoływała do głosowania na Platformę Obywatelską. W ostatnich wyborach, do Parlamentu Europejskiego, przekonywała ludzi, żeby głosowali na Prawo i Sprawiedliwość, bo rządy Platformy zdążyły ją już rozczarować.

- Z tego, co ja pamiętam, to ona nie mówiła, że popiera Platformę Obywatelską. Po prostu wzięła udział w spocie, zapłacili jej i tyle - mówi Sławomir Kińczyk, p. o. redaktora naczelnego "Superstacji", byłego pracodawcy Anny Kotki.

- Po pierwsze zdecydowałam się na udział w spocie PiS-u, bo jestem aktorką i to jest mój zawód. A po drugie prywatnie jestem rozczarowana działaniami partii rządzącej. Dlatego przyjęłam tę drugą propozycję - wyjaśnia Anna Cugier-Kotka, aktorka ze spotów wyborczych PO i PiS-u.

Nie wszystkim podobało się, to że aktorka, która najpierw zachęcała do głosowania na PO, potem zmieniła opcję. Anna Cugier-Kotka mówi, że tydzień temu, w przeddzień wyborów do Parlamentu Europejskiego pobito ją. Została zaatakowana pod blokiem, w którym mieszka, na warszawskiej Pradze. Tuż po godzinie ósmej rano.

- Zaczęli mnie szarpać. To byli młodzi ludzie, w miarę przyzwoicie ubrani, trzeźwi. Jeden był odważny i dotknął mnie. Drugi tylko wyzywał. A trzeci stał sobie i po prostu miał świetną zabawę z tego całego zajścia. Może to jest przypadek, ktoś nie wiedział, że ja mam to kolano chore i kopnął mnie w nie. To wystarczyło, żeby naruszyć jego struktury. Teraz wymagają kolejnej rehabilitacji - opowiada Anna Cugier-Kotka.

- Pani Ania, idąc z domu do sklepu, miała zostać zaatakowana przez nieznanego jej mężczyznę. Nam mówiła o trzech osobach. Jeszcze w środę informowała o jednym mężczyźnie - mówi Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.

Szukamy świadków całego zajścia na warszawskiej Pradze. Jednak pracownicy firm, które mieszczą się obok miejsca, gdzie pobito aktorkę, niczego nie zauważyli.

Policjanci mówią o szeregu niejasności w całej sprawie. Nie wiedzą, dlaczego pobicie zgłoszono po kilku godzinach. Dlaczego aktorka zrobiła obdukcję po czterech dniach i dopiero po pięciu złożyła oficjalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

- Po udzieleniu wielu wywiadów przed jednostką policji, ta pani weszła do środka i rozmawiała z policjantami około 15-20 minut. Kiedy policjanci przeszli do spraw zasadniczych z punktu widzenia tej sprawy, ta pani, tłumacząc się zmęczeniem, opuściła jednostkę policji, nie składając wniosku o ściganie - informuje Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.*

* skrót materiału

Reporter: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl (Telewizja Polsat)

(Telewizja Polsat)