Nowe biuro, stare praktyki

Nowe biuro, stare praktyki

Udziela porad prawnych, choć nie jest prawnikiem. Janusz S. z Warszawy obiecuje rozwiązać każdy problem, nawet z naruszeniem prawa. Po naszych ostatnich reportażach jego sprawą zajęła się prokuratura. Mężczyzna nie usłyszał jednak zarzutów. Zmienił adres biura i wciąż przyjmuje klientów.

Drzwi zamknięte na klucz i ostra selekcja. Tak wyglądają wizyty w biurze Janusza S.

Koszt porady prawnej to 50 zł.

- Jestem jednym z nielicznych ludzi, który mówi: patrz k..wom adwokatom na łapy, kontroluj. Adwokatura tego nie lubi. Dużo ludzi czyha, żeby mi łeb urwać, a ja wolę biednego w d?ę pocałować, niż bogatego dotknąć - opowiada Janusz S.

Psuedoprawnik nadal udziela porad prawnych. O Januszu S. i jego biurze mówiliśmy już pół roku temu. Teraz zmienił się adres biura i jego standard. Nieoficjalnie wiemy, że także nazwa. Kiedyś Stowarzyszenie Magistrów Prawa teraz Klub Prawnika. Jednak standardy prawnicze z pominięciem prawa się nie zmieniły. Nadal można odzyskać dom, mieszkanie lub zniszczyć konkubinę.

- Jak pan zapłaci, to otrzyma gwarancję, że dostanie współwłasność. Po 40 latach dużo potrafię, ale już jestem bardzo ostrożny. Jeżeli syn chce grać w naszej drużynie, to wszystko można ugrać. Mieszkanie będzie miał stuprocentowo swoje. Musimy tylko coś naciągnąć, żeby się obronić przed tą złą ustawą, a nie dlatego, żeby dla samej idei kłamać - mówi Janusz S., pseudoprawnik.

Janusz S. podaje się za prawnika, adwokata i radcę prawnego. W rzeczywistości jest ślusarzem. Twierdzi, że ma znajomości w sądach i prokuraturach. Może załatwić wszystko, nawet nielegalnie.

- Może pani zamówić wizytę u lekarza, niech zbada, czy ojciec gwałci dziecko. Takie to proste. Jak mnie pani zleci sprawę, to za tydzień dziecko będzie u pani. Kosztuje to 4700 zł. Daję gwarancję na piśmie, że w sprawie rozwodowej mąż zwróci co do złotówki koszta adwokackie - mówi Janusz S.

Ofiary pseudoprawnika to m.in. kilkudziesięciu działkowców, którzy zlecili mu odzyskanie ogródków działkowych w Ząbkach pod Warszawą. Ludzie wpłacili Januszowi S. ponad 16 tysięcy złotych.

- Wstyd się przyznać, że my, światli ludzie, daliśmy się nabrać - mówi Małgorzata Katz, która twierdzi, że Janusz S. ją oszukał.

- Nic nam nie pomógł. Nawet palcem nie kiwnął - dodaje Wanda Krzyżańska, przedstawicielka działkowców.

Z ulicy Chłodnej w centrum Warszawy swoją działalność Janusz S. przeniósł na ulicę Staszica, na warszawskiej Woli. Klientów niestety wciąż nie brakuje. Janusz S. stał się jednak ostrożny i podejrzliwy.

Sprawą nielegalnej działalności adwokackiej Janusza S. zajęła się prokuratura. Nie postawiono mu jednak jeszcze żadnych zarzutów. Pseudoprawnik nadal więc może bezkarnie naciągać ludzi.*

* skrót materiału

Reporter: M.Frdyrych, A.Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl

(Telewizja Polsat)